Zalogowany jako: gość

Forum

Wątek: Eltenowa Historia

Wróć do listy wątków

2 z 3

Poprzednia
Następna

21 z 46: pajper

Hej, hej, ludzie...
Jutro minąłby miesiąc, jak tutaj nic się nie pojawiło.
Tak być nie może, brać się do pisania. :D
A tak poważnie, to czas ożywić tą historię.


Było strasznie zimno. Ze sklepienia jaskini, widocznego wysoko w górze, zwisały stelaktyty, grożące w każdej chwili oderwaniem się i uderzeniem w ziemię.
Kilian wolała, żeby grawitacja na chwilę zniknęła.
Każdy z odłamków skalnych mógłby z pewnością ją zabić.
Przejście do następnego świata... - Pomyślała...
Światy, była to nazwa stworzona przez ród Kilian.
Nieoficjalne określenie graniczących ze sobą państw...
Niezaznaczona na żadnej mapie, a jednak doskonale znana wszystkim granica.
Granica między światem ludzi, postępu, nieufności, a światem dawnych ras: elfów, krasnoludów.
Ta właśnia granica miała zostać przekroczona, zlekceważona, pogwałcona.
To wiedza o tym sprawiła, że Kilian zdecydowała się na tą wyprawę.
Przegraną, tak, musiała to przyznać...
Wyprawa spowodowała tylko śmierć licznych elfów i ludzi.
A efektu nie udało się osiągnąć.
Więcej, nie zbliżyli się nawet do zwycięstwa.
A Kilian prawdopodobnie uznawana już była za renegatkę.
Już widziała listy i ogłoszenia z cenami za jej głowę.
Pozostało tylko jedno... Ciągnąć tą grę dalej.
Teraz była w jednej z jaskiń między Arionem, państwem elfów, a ludzką krainą Krolenem.
Lodowa jaskinia, jak ją nazwał lud Kilian, była jednym z nieznanym ludziom przesmyków, pozwalających przejść pod górami. Wszystkie przełęcze pozwalające na przeprawę były obstawione.
Ale o jaskini ludzie nie wiedzieli. Elfy zaś obłożyły ją wszystkimi znanymi zaklęciami ukrycia i iluzji.
Przynajmniej na razie, miejsce to było bezpieczne.
Elfka musiała tylko zastanowić się, co zrobić dalej.
Wrócić do Arionu, to na pewno...
Ale co dalej? Wszyscy uznawali ją za zdrajczynię.
Nie miała wszak wyjścia, jeśli zostałaby tu dłużej, zamarzłaby.
Powoli ruszyła przez komorę, kierując się w stronę Arionu.

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
18.12.2016 18:44

22 z 46: rafalko112

Wtem, jej oczom ukazało się dziwne zjawisko. W powietrzu ukazała się zjawa. Utkana ze światła i wskazała ręką przedsiebie. Arion wyszeptała i rozwiała się. Coto mogło znaczyć? Zastanawiała się długo dopóty, do póki nie ujżała końca przesmyku.
radio plays is super
09.06.2017 18:50

23 z 46: rafalko112

Wkrótce znikło nie przyjemne lodowe zimo. Zamieniło się w słoneczne ciepło arionu. Miasto elfów. Pomyślała Kilian i z lubością wciągnęła haust świeżego powietrza. Ps. Przepraszam jeśli pomyliłem nazwy miast i kto w nich mieszkał.
radio plays is super
10.06.2017 12:22

24 z 46: pajper

Ludzie!
Mamy tyle osób świetnie piszących tutaj.
Więc, jeśli tylko macie czas, do roboty. :)
Żadnej większej aktualizacji od zeszłego roku?
Tak to to być nie może. :)
Do, przysłowiowych, piór. :)
Z góry dzięki. :)


Arion był jednym z najstarszych elfich miast.
Kilian miała nadzieję, że, skoro tutaj dotarła, będzie mogła zaczerpnąć porad u rady jej plemienia, która tu właśnie miała swoją siedzibę.
Jedynie jakieś przeczucie, niejasny cień w jej myślach ostrzegło ją, by nie ruszać się, nie wybiec na ulice i nie przywitać znajomych domów, miejsc, w których dorastała.
Dopiero po chwili to poczuła.
Zapach dymu.
Smukłe elfie budowle, które towarzyszyły jej wspomnieniom przez całe dotychczasowe życie, płonęły.
Co dziwne, nigdzie nie było widać mieszkańców, którzy, jak by się zdawało, powinni bronić swego mienia.
Dopiero po chwili Kilian zrozumiała, że przed tym chciała ją ostrzec dziwna zjawa, którą ujrzała w jaskiniach.
Tylko czym lub kim było to stworzenie?
I skąd wiedziało, że Kilian tu przybędzie?
Rozglądała się ze łzami w oczach po miejscach, których wspomnienie pielęgnowała podczas długich i ciemnych nocy swojej tułaczki.
I zrozumiała, że przeszłość nie będzie jej ucieczką.
Zawaliła się, zniknęła w płomieniach.
Teraz elfka wiedziała tylko, że musi iść na przód.
Wiedziała, że musi odnaleźć tych, którzy spalili jej dom.
Chociaż nie widziała go od dziesięciu lat, zawsze myślała, że wkrótce tu wróci.
Skoro jej dotychczasowa nadzieja zapadła się, zanikła w porzodze, Kilian pozostało tylko jedno odczucie.
Pragnienie zemsty.

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
30.07.2017 14:26

25 z 46: rafalko112

No no!?! rozległ się szyderczy głos za jej plecami. Widzę, że znalazłaś mój mały plac zabaw. Z płomieni
wyłonił się wyłysiały mężczyzna który w ręku trzymał płomień . Tak płomień jak zapałkę. Jak pochodnię.
Teraz zobaczysz kilian co potrafię. Skądznasz moje imię! Krzyknęła kilian. Nie, two, ja, sprawa! Krzyknął
mężczyzna, po czym cisnął wkilian płomieniem. Już zóła jego wąd już myślała że włosy jej się podpalą.
Gdy nagle pojawiła się zjawa z jaskiń i oślepiło ją jasne światło. A po chwili osunęła się w mgłę nie
przytomności.

radio plays is super
30.07.2017 19:38

26 z 46: magdar1999

W momencie, w którym Kilian otworzyła oczy, stwierdziła, że boli ją głowa. Jęknęła krótko, przesunąwszy
dłonią po czolę. Wciągnęła powietrzę do płuc i zdziwiła się, nie czując dymu, a znane leśne powietrze.
Podczas swoich podróży, jakie kilkukrotnie podejmowała zanim powróciła do Arjonu, spędzała noc
w lesie i dobrzę zapamiętała jego zapach oraz dźwięki jakie wydawał nocą i za dnia. Stwierdziła, że nie
jest spętana i było to kolejne odkrycie, które ją zdziwiło. Nie jest spętana, nie czuję dymu, jest w
pobliżu lasu. Ostrożnie usiadła, chcąc wiedzieć gdzie się znalazła i znieruchomiała lekko napinając mięśnie,
gdy usłyszała:
- Dobrzę, że już się obudziłaś. - Ten głos należał do kobiety, stojącej w odległości kilku metrów od
Kilian. Kilian spojrzała na nieznajomą odkrywając, że jest elfią kobietą.
- Kim jesteś i gdzie ja jestem? - Nieznajoma lekko sie uśmiechnęła, choć w jej oczach nadal był smutek.
- Przykro mi, że widziałaś pożar Arjonu. Przyjmij moje wyrazy współczucia dla straty, jaka cię spotkała.
- Kilian skinęła głową, widząc, jak nieznajoma oczekuję jej reakcji. - Nazywam się Elrena.


30.07.2017 21:51

27 z 46: rafalko112

To ostatni przyczułek ocalały po porzaże miasta. Powiedziała kobieta. Za atakowała nas horda dziwnych,
przerażających stworzeń. Posiadały one niesamowite zdolności. Tu kobieta zalała się łzami. Mój, mój,
małżonek tam zginął. Łkała.

radio plays is super
31.07.2017 19:32

28 z 46: rafalko112

Gilian nie wiedziała jak pocieszyć elfkę. A tamta dalej mówiła. A miał rację posłaniec z niebiańskiej
świątyni. Powiedział przez niego kapłan. Wswym życiu coś stracisz i coś ocalisz. Może tą ocaloną byłaś
ty? Gilian milczała. Nie wiedziała co powiedzieć.

radio plays is super
04.08.2017 18:41

29 z 46: Elanor

Wydarzenia na nabrzeżu odbiły się szerokim echem. Teraz miasto zasnuwał dym. Rozpalono stosy... dziesiątki, może nawet setki stosów zapłonęły w ciągu ostatniego tygodnia. Książę rozprawiał się ze wszystkimi, których choćby tylko podejrzewał o powiązania z Kilian. Oficjalnym oskarżeniem było stosowanie nielegalnych praktyk magicznych. Nagle okazało się, że miasto zionie czarną magią.
Leanne obserwowała przez okno dwa kruki, grzebiące w resztkach jednego ze stosów. Było jej niedobrze. Nie mogła już znieść tego odoru. Książę - jej przyrodni brat - zachowywał się tak, jakby zupełnie postradał zmysły, a ona nie była w stanie nic na to poradzić. Gdyby tylko wiedział... Na pewno zapłonąłby jeszcze jeden stos.
Wczoraj wieczorem widziała, jak zginął chłopiec, trzynasto, może czternastoletni. Był półelfem. Nie potrafiła wyrzucić z głowy obrazu jego przerażonej twarzy. Poprzysięgła bratu zemstę. Za tego chłopca, za nich wszystkich...

19.08.2017 22:48

30 z 46: pajper

Ludki, mam do was małą prośbę, szczególnie do rafalko112.
Starajmy się proszę, w ramach możliwości, utrzymywać logiczność wydarzeń oraz spójność z poprzednimi wpisami.
Oczywiście, odbicie od fabuły, tworzenie wątków równoległych, jak ten Elanor, jak najbardziej fajne.
Ale jeśli trzymamy się wątków, utrzymajmy koncept poprzedniego.
To, że to opowiadanie fantasy, nie znaczy, żebyśmy też wprowadzali wszelkie możliwe fantastyczne zjawiska.
Nie mówię, że atak jakiegoś miasta przez potwory to zła rzecz, z pewnością nie.
Ale pojawiająca się znikąd, od tak, zjawa.
Nie chcę byście mnie zrozumieli źle.
To po prostu trochę bezsensowne, chodzi mi o samą spójność logistyczną opowiadania.
A tak poza tym, dziękuję za rozwijanie historii!






Leanne nie wiedziała, co sądzić o czynie Kilian.
Pragnęła jej nienawidzić za to, co zrobiła jej miastu, za to cierpienie wszystkich ludzi, za niepotrzebne śmierci, które sprowadziła.
Przecież ta elfka musiała zdawać sobie sprawę z tego, jakie będą konsekwencje jej czynów.
Jednocześnie Leanne wiedziała jednak, że nie można było postąpić inaczej.
Chociaż nie chciała się do tego przyznać, to, co zrobiła Kilian, było słuszne.
Nie była winna ta elfka ani jej towarzysze.
Nawet nie zdrajcy mieszkający w mieście, przynajmniej nie oni ponosili główny ciężar odpowiedzialności.
Za obecną sytuację odpowiadała tylko jedna osoba.
Jedynie książę.
Ale czy na pewno?
Wyrzuty sumienia powróciły.
Gdyby Leanne postąpiła inaczej, gdyby podjęła inną decyzję, nie kierowała się miłością dla brata, a dobrem ludzi, może wszystko skończyłoby się inaczej.
Ona jednak nadal miała nadzieję, że książę Girnor jest wciąż tym kochającym i współczującym bratem, który ją pocieszał przez te wszystkie lata, gdy była wyśmiewana i wytykana palcami.
Nadal miała nadzieję, że obudzi się i usłyszy jego pukanie do drzwi, jak tymi nocami, gdy przychodził tylko poto, by jej przypomnieć, że dla kogoś coś znaczy.
Nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że to już nie był ten sam człowiek.

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
19.08.2017 23:53

31 z 46: rafalko112

Mimo to nadal oczekiwała pukania i słów pocieszenia. Wiedziała jednak, że nie nadejdą. Książę nie żyje. Przecież całe miasto obróciło się w perzynę. W jej oczach pojawiły się łzy. Łzy rozpaczy, nienawiści i beznadzieii jaką odczuwała w tym momęcie.

radio plays is super
22.08.2017 14:43

32 z 46: pajper

Ponawiam prośbę o zachowanie spójności. :)
Ode mnie krótki fragmencik, przepraszam za wszystkie błędy i literówki, ale jakoś już zmęczony jestem po dzisiejszym dniu, a zależało mi na tym, by to wstawić. :)


Nie mogła bowiem inaczej określić tego, czym się stał. Nie przypominał już w żadnym stopniu tego człowieka, który tak wiele dla niej znaczył.
Kiedy tak spoglądała na zewnątrz, usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziała, obawiając się, co ujrzy.
Nic nie mogło jednak przygotować jej na widok człowieka, o którym dopiero co myślała. Książę we własnej osobie wszedł, a za nim szóstka wartowników.
Na płaszczu jednego z nich nadal było widać krople zaschniętej krwi, jak Leanne przypuszczała, nie należącej do niego.
- Witaj, Leanne. - Przywitał ją człowiek, którego już nie znała chociaż spędzili razem tyle dni w swojej młodości.

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
02.10.2017 20:59

33 z 46: Elanor

Przepraszam za kolejny przeskok akcji, ale ten pomysł chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu.
***
- Południowa granica jest obstawiona najlepszymi ludźmi. Nie ma potrzeby wzmacniać ochrony. - oświadczył
królewski doradca, ze względu na niemożliwie długie imię zwany po prostu Foxem; genezę tego przezwiska nie bardzo
ktokolwiek kojarzył. Fox to Fox i nikt nie miał prawa z tym dyskutować, zwłaszcza, że nazywał go tak
sam król.
Siedzieli w komnacie rady, przy stole, na którym rozłożona była wielka mapa królestwa. Fox ze skupieniem
wodził po poszczególnych liniach końcówką gęsiego pióra. - Na zachodzie może być problem. To co się ostatnio
wydarzyło... - Z powagą spojrzał na króla. Król był jeszcze młodym człowiekiem, o ciemnych włosach i
dość surowych rysach.
- Tak, od kilku dni to nie daje mi spokoju - odrzekł król. - Wieści istotnie są niepokojące. - Jego bystre
spojrzenie przeniosło się z Foxa na siedzącego po przeciwnej stronie stołu czarodzieja.
Czarodziej wydawał się być jeszcze młodszy od króla. Miał dość długie, kasztanowe włosy i chyba największe
na świecie niebieskie oczy. Jego nienaturalnie blada skóra sprawiała wrażenie niezdrowej.
- Dasz radę się tym zająć? - Czarodziej skinął głową w milczeniu. To był jego obowiązek. Chronił już
granicę północną, co wymagało od organizmu niemal nadludzkiego wysiłku, lecz... obowiązek to obowiązek.
Inaczej byłby bezużyteczny. Potężna magia wymagała jednak poświęceń.
Od kilku tygodni prawie nie mógł jeść, ciągle bolała go głowa, a krwotoki z nosa stały się codziennością.
Ze zdumieniem zauważył, że już niemal machinalnie przytrzymuje przy twarzy chusteczkę, albo masuje nasadę
nosa. Teraz akurat podświadomie wybrał opcję z chusteczką, za co dziękował Bogom, bo gdy przyjrzał się
białej tkaninie, zobaczył na niej czerwone plamy. Król też zdawał się to dostrzec.
"Znowu?", pytało jego spojrzenie. Czarodziej ledwie dostrzegalnie wzruszył ramionami.
- Wyruszę natychmiast, by wrócić przed wieczorem - oświadczył czarodziej. - Nie ma czasu do stracenia.
- Pytam poważnie, dasz radę? - naciskał król.
- Oczywiście.
- Tym razem jedziemy z tobą.
- Ależ... panie. - Czarodziej nie bardzo wiedział, jak to interpretować. - Czy masz jakieś wątpliwości
co do mojej osoby? Sądziłem, że ufasz mi w kwestii bezpieczeństwa królestwa.
- Owszem. Ale nie twojego własnego - rzucił ostro król. Czarodziej narazie pozostawił to bez komentarza.
Narazie, bo gdy tylko Fox opuścił komnatę, pozwolił sobie na otwarte okazanie złości.
- To nie ma sensu, mój panie - powiedział. Jeszcze tylko tego mu brakowało, żeby mieć na głowie króla
powstrzymującego go przed rzucaniem zaklęć, gdy tylko zobaczy kroplę krwi na chusteczce. Ten człowiek
musi się w końcu nauczyć, że racja stanu to... racja stanu i, że poświęcenie jednostki bywa konieczne.
- Nie będziesz mi mówił, co ma sens, a co nie. Twierdzisz, że chcesz wyjechać zaraz. Zgoda. Nie ma problemu,
pod warunkiem, że ja, wraz z kilkoma ludźmi będziemy ci towarzyszyć.
- Po co?
- Żebyś, idioto, nie zrobił niczego ponad własne siły. - Czarodziej westchnął ciężko. Tłumaczenie królowi,
że robi to od dawna nie wydawało się być celowe. Kilka zaklęć więcej... Może przypłaci je silniejszym
bólem głowy, albo w końcu się wykrwawi, co za różnica. Prędzej, czy później kimś go zastąpią.
- Nie zrobię niczego... - zaczął. Król uciszył go gestem ręki. Stanął przy oknie i przez chwilę patrzył
na niego w milczeniu.
- Wiem, że nie możesz się pozbierać od tej sprawy z Leanne - zaczął w końcu. Czarodziej przymknął oczy.
Król miał tendencję do wspominania o tym w najmniej odpowiednich momentach. Teraz też nieźle trafił.
Akurat w rocznicę całego zajścia. - Rozumiem cię. Naprawdę. I widzę, co chcesz zrobić. Myślisz, że jestem
głupi? Powiem jedno, nie przyłożę ręki do twojego samobójstwa. Więcej, nie dopuszczę do niego.
- Narażając bezpieczeństwo królestwa?
- Poradzimy sobie.
- To głupota! - Król podszedł bliżej. Lekko uniósł brwi.
- Odważne słowa. Decyzji jednak nie zmienię. Jedziemy z tobą. - Władca skierował się ku drzwiom. Położył
dłoń na złoconej klamce i już miał wyjść, lecz nagle obejrzał się na czarodzieja i powiedział, nadspodziewanie
łagodnie:
- Zrozum, że jestem twoim przyjacielem. Chcę, żebyś stanął przy mnie, gdy to wszystko się skończy, chcę,
żebyśmy mogli razem świętować zwycięstwo.
- Zwycięstwo? - Czarodziej przechylił lekko głowę. - My tu możemy tylko egzystować, kryć się za magicznymi
osłonami jak lisy po norach, bezpieczni, lecz uwięzieni.
- Zwyciężymy. Sprowadzimy Kilian.
- Jak? Nikt nie ma pojęcia gdzie ona jest i co robi.
- Nie doceniasz mnie. - Król uśmiechnął się niespodziewanie. - Ujrzymy ją szybciej, niż się spodziewasz.
***
Przepraszam za ewentualne błędy.


22.10.2017 17:11

34 z 46: pates

Kilian obudziła się w jakimś domu. Chciała wstać, ale ktoś lekko popchnął ją spowrotem na łużko.
Spokojnie, musiż odzyskać siły. Rozległ się spokojny ale chłodny głos, Kilian znała bardzo dobrze właściciela
głosu.
I, I, Inferann? Zapytała się zchrypniętym głosem.
Tak to ja. Odparł spokojnie pomagając jej usiąść. Król chce ciebie sprowadzić do pałacu. Powiedział podając
jej niewielki pakunek. Może ci się przydać. Dodał.
Co to? Zapytała prawie otwierając paczkę.
Nie teraz! Zawołał Inferann gestem powstrzymując ją od rozplątania sznurka.

Kocia sierść rozwiązuje wszystkie problemy!
07.11.2017 18:11

35 z 46: pajper

Ludzie, naprawdę zapraszam do aktywności tutaj.
Aż żal patrzeć, jak projekt zamiera. :(

Spojrzała przez okno.
Był wczesny świt. Pierwsze promienie słońca leniwie opadały na ziemię, jeszcze niepewne czy chcą się pojawić czy jeszcze oddać na chwilę panowanie nad niebem gwiazdom. Na liściach drzewa, które widziała przez okno, lśniły krople rosy, po której już za moment nie pozostanie żaden ślad.
Zobaczyła ptaka przelatującego wśród gałęzi.
- Jaskółka. - Pomyślała. - Świat budzi się do życia. Ale czym będzie to życie? Wiedziała, że w spokoju tego od razu kryje się ostrzeżenie. Cisza przed burzą, która miała wybuchnąć lada moment.
Już za kilka chwil.
Kilian była bowiem pewna, że Inferan jej nie zrozumie, nawet nie spróbuje zrozumieć.
Nie pozwoli jej obejść, uzasadniając to bezpieczeństwem, a w rzeczywistości z własnych, subiektywnych pobudek.
Już dawno Kilian odkryła, że ten półelf się w niej zakochał, choć nie było to dobre słowo. Nie był to rodzaj miłości, jaki skłania do poświęceń, refleksja drugiej osoby z próbą akceptacji jej światopoglądu, charakteru.
Nie wiedziała, w jaki sposób się tu dostała, niewiele pamiętała z panicznej ucieczki z więzienia i ze spotkania z Imlerithem. Była jednak przekonana o jednym.
Inferan nie ocalił jej obiektywnie czy z racji na jej misję, o której przecież doskonale wiedział. Inferan będzie oczekiwał od niej wdzięczności po wsze czasy za to, co zrobił.
Wszystkie te myśli przemknęły Kilian w jednej chwili, gdy patrzyła na krajobraz za oknem. Gdy odwróciła się do półelfa, na jej twarzy nie pozostał jednak już żaden ślad emocji, które przed chwilą nią targały.
Spojrzała jeszcze raz na przedmiot, który trzymał.
Wcale nie wiedziała czy chce się dowiedzieć, czym on jest.
Postanowiła jednak jedno. Cokolwiek Inferan jej zaproponuje, jakąkolwiek ofertę jej przekaże, czymkolwiek zagrozi, nie może go wysłuchać.
Tak wiele razy była zmuszana udawać kamienne oblicze w ostatnich latach, że ten jeden raz więcej nie powinno to stanowić żadnego problemu.
Tym czasem król jej potrzebował, musiał się dowiedzieć, koniecznie się dowiedzieć o tym, co się wydarzyło.
W przeciwnym wypadku poprowadzi siebie wraz ze swoim czarodziejem w śmiertelną pułapkę.

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
23.11.2017 20:24

36 z 46: pajper

Witajcie!
Usunąłem kilka ostatnich wpisów, już wyjaśniam.
Wiem, że część z nich naprawdę była na dobrym poziomie, nie chcę tu twierdzić, że wszystkie nadawały się na śmietnik.
Ale problem wystąpił już wcześniej.
Pozwólcie, że przypomnę tutaj kilka zasad.
Wiem, że niektórzy piszą lepiej, inni gorzej.
Ale nie w formie pisania problem, a w fabule.
Nie chcę tu nikogo urazić, ale część wpisów, jakie w tym wątku się pojawiły, no cóż.
Przypomina jakąś grę komputerową, w dodatku bardzo, ale to bardzo marną.
Celem historii takich, jak ta jest wspólna kreacja ciekawego świata.
Musimy jednak trzymać się zamysłu poprzedników w jakimś stopniu, nie możemy powiedzieć:
to mi się nie podoba, więc wywrócę wszystko do góry nogami.
Ta historia ma być możliwie spójna.
Dalej, to, że jest to historia fantasy nie oznacza, że można wszystko.
Każdym światem rządzą pewne zasady i regóły nawet, jeśli jest to świat fantastyczny.
Zapraszam wszystkich do aktywności, ale aktywności z sensem.
Nie możemy nagle zmieniać charakteru postaci bez uzasadnienia, tworzyć broni bardziej przypominających coś ze świata Gwiezdnych Wojen niż realiów tej powieści.
Jeśli we wpisie będą błędy językowe, będziemy je z Elanor poprawiać tak, jak zapowiedziałem, żaden problem, każdy się uczy.
Ale nie jesteśmy w stanie poprawiać błędów logistycznych, niestety.
Kwestią małego przypomnienia.
Mamy wątek Lyanne, czarodzieja i króla oraz ten pierwszy, Kilian.
Nie dorabiajmy proszę na razie następnych, bo się pogubimy.
Trzymajmy się tej trójki.
Dziękuję i wybaczcie ten offtopic.

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
06.02.2018 13:37

37 z 46: Elanor

Taki obrót sprawy skończyłby się katastrofą dla całego, znanego jej świata. Przypuszczała, że ani król,
ani czarodziej nie zdają sobie sprawy z tego, że od tego co robią, zależy dużo więcej, niż tylko bezpieczeństwo
ich własnego kraju. Może to i lepiej? Narazie. Do czasu, aż uda jej się z nimi porozmawiać.
Kilian westchnęła ciężko. Znała ich obu aż za dobrze. Zostawienie ich z taką świadomością, ez kontroli
mogłoby się skończyć gorzej, niż tragicznie. Nawet nie potrafiła znaleźć na to odpowiedniego określenia. Nie, żeby im nie ufała.
Po prostu wiedziała, do czego obaj są zdolni, kiedy zaczynają wybijać sobie nawzajem z głów durne pomysły,
na które mają w zwyczaju wpadać, gdy sytuacja się komplikuje. Zwykle czarodziej chce się poświęcać w
jakiś idiotyczny sposób, a król go powstrzymuje. Czasami odwrotnie, ale zawsze któryś z nich koniecznie chce zginąć.
Uśmiechnęła się mimo woli. Nie dotarły do niej wieści o tym, co przydarzyło się czarodziejowi, więc nie
mogła wiedzieć, że tym razem ma solidny powód, by chcieć zginąć, że to już nie ten wesoły chłopak, którego
znała.


21.03.2018 10:56

38 z 46: matius

Twój wpis Elanor zmotywował mnie, aby napisać to jeszcze raz. Jest nieco inaczej, bo tamto pisałem z głowy i nie posiadałem kopji. Tylko w głowie miałęm jako taki obraz. Jak coś to mówcie.

Właśnie przebywał w bibliotece. Był to jego bastion, w którym czuł się bezpiecznie. Stan bezpieczeństwa jaki tu odczuwał nie potrafił jednak przezwyciężyć uczucia upodlenia. Po prostu to co zrobił nie dawało mu spokoju. W tedy wydawało mu się, że jest jakieś uzasadnienie jego czynu. Czuł się jak malutki ożeszek wciśnięty między młotek a deseczkę. W każdej chwili mugłbyć zmiażdżony. Teraz nie był pewien czy dobrze zrobił. Już nie tylko czuł ból z powodu Lyanne, ale sam sobie wbił nóż i obrucił. Zdrada najlepszego przyjaciela. Kiedy o tym myślał ściskało go w dołku.
Powoli podszedł do stołu, na którym leżała ogromna mapa królestwa. Miał zadanie do wykonania. Inaczej ją zabiją. Drogą Lyanne. Miał nadzieję że jego przyjaciel zrozumie, kiedy się dowie. Nie, pokręcił głową. Miał wymyślić sposób, aby tamci mogli wejść do królestwa. Zrobi swoje i odzyska ukochaną. Nie pozwoli by dłużej jej trzymali. Skrzywił się na myśl, że król myśli, iż chce się zabić. Stawka toczyła się o coś większego niż jego życie. O życie jego kochanej Lyanne. Jeśli zginie ratując ją, to dobrze. Narazie musiał przeżyć, aby jej pomuc. Przyjżał się mapie. Pozaznaczano wszystkie miasta i wsie, rzeki, góry itp. Zaznaczono też większe skupiska mocy. Powiudł palcem po granicy. W niektórych miejscach występowały przestrzenie zwane pustką. Wyglądało to jak wycięcie w materji świata. Gęsta biała mgła nie umożliwiała zobaczyć co jest za nią. Nikt, kto tam wszedł już nie wrucił, aby opisać. Do okoła w świecie pojawiały się zniekształcenia i liczne degradacje flory. Tylko okrążając miejsce można było zobaczyć jak to jest wielkie. Wypływało mnustwo mocy, ale tylko taki plus owo miejsce posiadało. Nie wielu się tam zapuszczało i budowano domy jak najdalej. Zatrzymał palec na jednym takim miejscu. Tak, takie miejsce powinno być dobre, pomyślał.
- Jak tam praca? - Nie spodziewany głos za plecami przestraszył go, ale nie mógł pokazać, że się boi. Nie temu, do kogo należał głos. Powoli się odwrucił.
- Wymyśliłem jak wam pomuc. - Mężczyzna przed nim stojący zaśmiał się gromko.
- Pomuc. Hahahahaha. - Brwi czarodzieja podjechały do góry. Z czego ten facet się śmieje? Głos był niski, ale bżmiał tak jakby ktoś ocierał kamień o kamień. - Ty poprostu dla nas pracujesz za nieco inną zapłatę niż inni. - Uśmiechnoł się zimno. Amarantusowi nie podobał się ten głos, ale czego się nie robi dla innych? Powoli kiwnoł głową. Mężczyzna podszedł bliżej. Ubrany był w wysokie skórzane buty z mnustwem srebrnych klamerek.W buty wcisnoł również skórzane spodnie w kolorze brązowym. Na biodrach miał pas, do którego przytroczony był krótki miecz. Koszula gościa była jasno zielona i najwyraźniej z jedwabiu. Na ramiona niedbale zarzucony miał czarny płaszcz. Tważ była jasna, nos miał prosty, a oczy naprawdę niebieskie. Niebieskie jak lodowe kryształy. Z pod długich kasztanowych włosów wystawały końcówki szpiczastych uszu. - Pokaż mi twój pomysł.
- Dobrze. - Mruknął Amarantus. wrócił do stołu i postukał palcem w miejsce pustki. - To jest dobre miejsce. - Gość podszedł i uważnie się przyjżał. Amarantus sprawdził położenie sztyletu. Spojżał na mężczyznę stojącego obok. Tak łatwo było by wbić ostrze między żebra. Nie miał żadnej zbroi. Przyjżał się jeszcze raz. Coś słabo migotało wokuł niego. No tak, standardowe zabezpieczenie, zaklęcie kamiennej skóry, skrzywił się. - Wie pan co to za miejsce?
- Jasne, że wiem. - Skrzywił się elf. - Mamy to i u siebie.
- No to jeszcze lepiej. - Uśmiechnoł sie Amarantus. Najwyraźniej nie mósiał wszystkiego tłum tłumaczyć.
- Kto o tych miejscach wie?
- Tylko ja i król, no i jacyś przypadkowi ludzie.
- Świetnie. - Bezwiednie rozmówca stukał palcem w mapę. - Jak zamieżasz wykożystać owo miejsce.
- No jakto? Otwożę portal przy pomocy mocy z owego miejsca. - ydawało mu się to tak logiczne, że powiedział to takim tonem jakby tłumaczył coś dziecku.
- Taa, rozumiem. - Elf cofnoł się i zaczoł odchodzić.
- Jak się nazywasz? - Czuł, że powinien to wiedzieć. Przynajmniej jak nazywa się jej porywacz. Ból był dotkliwy, ale narazie do zniesienia. To, że jeszcze bardziej pocierpi na skutek rzucania zaklęć mógł znieść. Ale tego, że jej groziło niebezpieczeństwo czuł się tak jakby coś mu wyrywało i wciągało w mroczną pustkę, o którą się nie podejżewał.
- Nie mogę ci powiedzieć. - Tważ elfa wyrażała zacięcie. - zwalisz robotę, a twoja znajoma nigdy nie wróci. Chyba, że lubisz dostawę długo terminową. - Zaśmiał się. Uspokoił się i dodał. - Chociaż, dobra. Powiem ci. - Mężczyzna uniusł ręce przedsobą wewnętrzną stroną. Śpiewnie coś wymawiał, ale Aramantus nie mugł zrozumieć. Z pomiędzy dłoni zaczoł wydobywać się biały dym i coraz szybciej gęstniał. Już po chwili kręciła się niewielka tromba. Od tego leciała fala lodowatego powietrza.
- Co to jest? - Naprawdę czarodziej nie wiedział.
- No, jak to? - PrzedżeźniaŁ go ELF. - Portal, nic innego. - Teraz on mówił to tak, jakby tłumaczył to dziecku. - I nazywam się Imlerith. - Mówiąc to wszedł w już potężnych rozmiarów trombę i zniknął.
- Narazie jakoś idzie. - Jęknoł Amarantus opierając głowę na rękach i tępo patrząc na mapę. zrobiłem to. Jestem potworem. Myślę tylko o sobie, aby tak nie bolało. Aby ona była bezpieczna. - zniszczyłem to, co miało być nie zniszczalne, naszą przyjaźń królu. - Mruknął cicho. - Wina ciążyła mu jak sterta gruzu, w którą zamienił przyjaźń. Szybka pękła, a odłamki ostro kuły duszę. Mógł tego nie robić, ale jak pokazali mu, że ją dorwali, że tamtego dnia wcale nie zgineła. Ze śmiercią mógł się jeszcze jakoś pogodzić, ale z porwaniem? To już było ponad jego siły.
Sygnatura – Uczcij poległych i cierpiących ocalałych ciężką pracą, ponieważ porażka zawsze może się zdarzyć, jednak nigdy nie staraj się udawać, że jesteś doskonały, ponieważ prowadzi to do gorszego końca niż porażka, wiedzie na ścieżkę hańby i nikczemności.
21.03.2018 18:16

39 z 46: Elanor

@Matius
Super! Podoba mi się. Tworzysz bardzo ładne, plastyczne opisy. Jak się to czyta, widzi się to, co opisujesz.
Pracuj nad stylem, a będzie rewelacja.
Ale pozwól, że trochę namieszam. :)
***
Amarantus zerwał się z miejsca. Miał dość. Dość bycia bezwolnym narzędziem. Te kreatury zniszczyły cały
jego świat, ale jeśli coś jeszcze da się ocalić, zrobi to.
Dopadł do drzwi i wybiegł na korytarz. Poczuł, że po jego twarzy znowu spływa krew. A żeby to szlag jasny
trafił! I to najlepiej już, natychmiast. W biegu wyciągnął z kieszeni chustkę. Potrącił jakąś służącą,
omal nie zabił się na schodach. Strażnicy z lekkim popłochem otworzyli przed nim drzwi sali tronowej,
nie próbując nawet o nic pytać.
Amarantus wyhamował dopiero w środku. Zachwiał się, a stwierdziwszy, że nie ma się o co oprzeć, po prostu
osunął się na kolana. Przed oczami mu pociemniało, jednak zaraz obraz wyłonił się na nowo.
Król spojrzał na niego z zaskoczeniem.
- Panie - zaczął Amarantus, z trudem łapiąc oddech. Ręka, którą przyciskał do twarzy chustkę drżała.
- Zdradziłem cię. Zmusili mnie. Leanne żyje. Porwali ją. Ja...
- Zwariowałeś!? - Król wstał i spojrzał na niego z góry. - Co ty wygadujesz!?
- Prawdę, panie.
- Uspokój się. To iluzja. Jedna z tych twoich...
- Nie! - zawołał, choć teraz nie był już tego taki pewny. Ostatnio coraz częściej nie odróżniał wizji
od rzeczywistości. W ogóle wszystko wymykało mu się spod kontroli. - Leanne żyje! Porwali ją, a ja przygotowałem
im...
- Posłuchaj. - Król podszedł, chwycił go za ramiona i podniósł z siłą, której trudno by się po nim spodziewać.
- Ktoś może ci podsuwać fałszywe wizje, żeby nas wszystkich wciągnąć w pułapkę.
- To było realistyczne! Wiem co widziałem! Wiem co zrobiłem! - Król westchnął ciężko.
- Uspokój się - powtórzył, gładząc jego drżące ramię. - Mówisz, że Leanne żyje? Możliwe. Mówisz, że zrobiłeś
coś na szkodę królestwa, żeby ją ratować? Dobrze, sprawdzimy to, dla pewności. Ktoś tu chce nieźle namieszać.
Prawdopodobnie tobą manipuluje, żeby nas poróżnić i osłabić. Pewnie właśnie o to mu chodziło, żebyś przyznał
się do zdrady i, żebym cię odsunął.
- Skąd możesz to wiedzieć? - jęknął w chustkę czarodziej. Krwotok chyba ustał, ale nie miał ochoty odsłaniać twarzy.
- Kilian nie raz ostrzegała, że może do tego dojść, ale wtedy ją zlekceważyłem. Wiesz... pojawi się tu
lada dzień, a do tego czasu, nie możesz zostawać sam. Dziś już nigdzie nie pojedziemy. Nie ma mowy, żebyś
osłabiał się bardziej. - Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Zachowanie króla sprawiło, że Amarantus
zaczął się w końcu uspokajać i logicznie myśleć. Opanowanie i mądrość tego człowieka niekiedy naprawdę
go zaskakiwały. Król podszedł do drzwi i otworzywszy je, zwrócił się do jednego ze strażników:
- Znajdź mi Foxa. Natychmiast.
***
Przepraszam za ewentualne błędy. Piszę na żywioł.


22.03.2018 10:53

40 z 46: Elanor

Sorry, jeszcze ja. Bo mam wenę. Inspiracje i nawiązania występują różnorakie, w tym do pewnego motywu ze "Zmierzchu literatury". Przepraszam, z twórczości pani S. Meyer.
***
- A teraz opowiedz mi wszystko ze szczegółami - nakazał król. Amarantus osunął się na jedno z bogato zdobionych krzeseł i zaczął mówić. Król słuchał z pozornym spokojem. Nie zamierzał dać po sobie poznać, jak bardzo przeraziło go to, co usłyszał. Nigdy więcej nie zlekceważy kilian. Jedynym co go ucieszyło, był udział pewnego elfa, z którym od dawna, kolokwialnie mówiąc miał ochotę zrobić porządek.
Fox wszedł dokładnie w momencie, gdy Amarantus skończył mówić.
- Panie - skłonił się.
- Otrzymałem pewną niepokojącą informację. Elf Imrelit... Znasz go, prawda?
- Oczywiście, panie.
- Ponoć grozi mu niebezpieczeństwo. Mówią - król położył nacisk na to słowo. - Mówią, że ma zostać przez kogoś zabity.
- Naprawdę? - Fox zrobił nieco zdumioną minę.
- Naprawdę - potwierdził król. - Wolałbym, żebyś to sprawdził.
- Jak sobie życzysz, panie. Kiedy mam się tym zająć?
- Natychmiast. - Fox w jednej chwili zniknął. Zamiast niego na podłodze pojawił się srebrny lis, który wyśliznął się przez drugie drzwi, prowadzące do nieco mniejszej komnaty. Czarodziej wytrzeszczył oczy.
- Nawet ja tak nie potrafię - stwierdził. - Jest czarownikiem?
- Nie. Taki się urodził. Jego babcia miała spory problem, bo w chwilach silnego wzburzenia zamieniała się w potężną niedźwiedzicę. Zanim nauczyła się to kontrolować, kilka razy zdemolowała sobie dom. - Amarantus uśmiechnął się w końcu.
- Przydatne - mruknął.
Król skinął głową. Amarantus, choć sam był czarodziejem, na wszelkie przejawy magii reagował dość dziwnie. Przyszedł na dwór jako dziesięcioletni chłopiec i był zwykłym sługą. Przez dobrych pięć lat ukrywał przed wszystkimi swoje magiczne zdolności. Gdy przez przypadek je odkryto, wpadł w panikę. Okazało się, że jego ojciec nienawidził czarowników i usiłował wykorzenić z syna wszelką magię. Nie był w stanie, więc w końcu wyrzucił go z domu.


22.03.2018 18:29

Wróć do listy wątków

2 z 3

Poprzednia
Następna

Nawigacja


Copyright (©) 2014-2024, Dawid Pieper