Zalogowany jako: gość

Forum

Wątek: Szkoły dla niewidomych, pytanie.

Wróć do listy wątków

3 z 7

Poprzednia
Następna

41 z 132: jamajka

O masz... kurcze, nie wiem, ale można by w sumie zrobić takie badania. O dane ze szkół specjalnych można
poprosić szkoły specjalne, to przecież nie jest tajne. A ludzi z szkół zwykłych można szukać, w końcu
nie jest nas jakoś potwornie dużo. CIekawa jestem sama. TYlko pamiętaj, że to jest bardzo zależne od
przedmiotów również. CO innego zdawać polski, a co innego np. matematykę.

rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
14.02.2018 21:31

42 z 132: gadaczka

Rozumiem, ale żeby poruwnać te wyniki i mieć czarno na białym. Podobno do gimnazjum w ośrodkach macie
OK, a przecież klasy są tak samo tworzone jak w średnich, tzn. w ich skład również wchodzą osoby, którym
się nie chce, albo które są na pograniczu normy.

Dziękuję użytkownikom portalu Elten Link za możliwość obserwowania środowiska niewidomych. Stanowiło to dla mnie etap wstępny do pracy z niewidomymi na żywo.
14.02.2018 21:34

43 z 132: pajper

Ktoś wie, ilu niewidomych statystycznie jest na rocznik?
Ja pokażę inny przykład, może mało miarodajny, ale.
W zeszłym roku matematykę rozszerzoną zdawały dwie, tak, dwie osoby niewidome. Na całą Polskę.
W tym roku zdają trzy.
Dane z CKE.
Często nawet w szkołach specjalnych dla niewidomych patrzy się stereotypowo: muzyka, masarz...
A umysły ludzie mają różne, ktoś może być świetnym matematykiem, ktoś chemikiem.
To oczywiście tylko jeden i pewnie jeden z mniejszych problemów, ale taki przeze mnie zauważony.
Warto też tu odnotować pewną tendencję samych niewidomych do olewania wszystkiego, niestety.
A nauczyciel będzie dopasowywał metodykę pracy do najsłabszych, a nie najmocniejszych ogniw.
I tu jest właśnie wyższość szkół masowych.
Bo tutaj sytuacja jest inna, inna mentalność, więcej uczniów.
I kadra będzie ciągnęła w górę albo chociaż środkowała, na pewno nie będzie tutaj dopasowywania programu do najsłabszych.
Bo nauczyciele wiedzą, że ci najsłabsi nie tyle nie mogą, co nie chcą i cudów nie ma.
W tej sytuacji program będzie na sensownym poziomie mimo kilku ludzi, bądźmy szczerzy, bardzo słabych.
A w szkołach specjalnych, gdzie i mało liczne klasy itd.
No cóż.

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
14.02.2018 21:48

44 z 132: gadaczka

A często w szkołach specjalnych ktoś nie zdaje? No tacy, którzyolewają wszystkoprzechodzą dalej, są przepychani,
czy kiblują?
Pajper, ale podstawę przedmiotów zdaje więcej niewidomych, więc może jakoś udałoby się zebrać yniki.

Dziękuję użytkownikom portalu Elten Link za możliwość obserwowania środowiska niewidomych. Stanowiło to dla mnie etap wstępny do pracy z niewidomymi na żywo.
14.02.2018 21:51

45 z 132: pajper

Powiem, co wiem.
Największy problem to matematyka, choć ja uważam, że to bariera bardziej psychologicznodydaktyczna.
Nie każdy jest mistrzem matematyki, ale można jej osoby niewidome nauczyć na te 30 procent.
Oczywiście, są ludzie kompletnie nieuzdolnieni matematycznie, ale kiedy taki brak uzdolnień deklaruje 9 na 10 osób, wniosek nasuwa się następujący: metodyka nauczania tego przedmiotu niewidomych wymaga poprawy.
Niestety nie mam statystyk i nie wiem czy gdziekolwiek je można odnaleźć, ale się dopytam przy okazji.
Ja wiem, że sam zdaję w tym roku rozszerzenie z matematyki i może łatwo mi mówić, że podstawa jest do zaliczenia, ale...
Nie oszukujmy się, przecież prócz geometrii w matematyce do niczego wzroku nie trzeba.
A większość geometrii podstawy da się i tak przedstawić za pomocą funkcji i równań.

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
14.02.2018 21:56

46 z 132: gadaczka

Dokładnie, wszak matematyka to głuwnie praca umysłowa.
Przyszło mi do głowy, że w ośrodkach często osoby mieszkają w internacie i hmmm może to kwestia motywacji?
Rodzice w domu bardziej pilnują.

Dziękuję użytkownikom portalu Elten Link za możliwość obserwowania środowiska niewidomych. Stanowiło to dla mnie etap wstępny do pracy z niewidomymi na żywo.
14.02.2018 22:00

47 z 132: jamajka

Po 1. DO Dawida. Geometrii, to akurat np. w Laskach uczą, więc to można również zdać. Podstawa jest do
zdania, z tym się zgodzę, choć z metodyką też. Nie zgodzę się ze słabszymi, wiem, o czym mówisz, ale
w ośrodkach specjalnych nie wszyscy słabsi olewają. Nie w tym, a przynajmniej, nie tylko w tym, tkwi
problem.
Druga rzecz, w szkołach specjalnych ciągnięcie w dół jest błędem, ale pamiętaj, że czasami, w pewnym
sensie, nie ma wyboru. Gdybyś miał 8 osób, a rozumiałby jeden, nie mógłbyś przejść dalej, tak się nie
da. Mógłbyś ewentualnie dać coś innego do robienia temu dobremu, tyle.
Do Gadaczki: właśnie w szkołąch masowych częściej przepychają niewidomych, bo nie chcą mieć kłopotu.
W ośrodkach, co by o nich nie mówić, jednak wiedzą, że my możemy funkcjonować normalnie, albo w miarę
normalnie. Więc odpowiedź brzmi, tak. Znam parę osób z samych roczników koło mojego, którzy nie zdawali,
nawet parę razy, a także takich, co przychodzili z masówek i nie umieli się uczyć, bo ich tam pchali
do góry bez sensu i pokrycia w ocenach i wiedzy.

rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
14.02.2018 22:12

48 z 132: jamajka

a co do internatów, no nie wiem, to zależy od rodziców. Często rodzice ludzi całkowicie niewidomych dają
im taryfę ulgową, przynajmniej, jak są mali. Natomiast u nas w szkole, w liceum normalnym w sensie, jest
tak, że niektórzy, nawet zdolni, uczniowie, prawie w ogóle nic nie robią, albo w ogóle nie chodzą do
szkoły. W internacie by to nie przeszło. :d

rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
14.02.2018 22:13

49 z 132: denis333

Ja tylko co do przepuszczania na siłę. Z pewnych względów, o których nie warto się tutaj rozpisywać
kiblowałem dwókrotnie w liceum. Nikt się ze mną jakoś specjalnie nie patyczkował z powodu tego, że nie
widzę. Jak byłem w Krakowie, sytuacja była podobna. Nie przepuszczono jednego gościa dalej po mimo tego,
że jest osobą z autyzmem. Nie chodził na lekcje, nie próbował w żaden sposób przyswoić tego, o czym się
do niego mówiło, mimo wielu prób ze strony uczących danego przedmiotu. Więc przynajmniej z tego, co sam
doświadczyłem, i co zaobserwowałem będąc już w Krakowie dla nikogo nie ma taryfy ulgowej. Materiał mamy
taki sam, jak w przypadku innych szkół. Faktem jednak jest, że często gęsto dostosowuje się tempo pracy
do najsłabszych. Ale w ośrodkach to normalne. W końcu ideą jest, by nawet tych słabszych czegoś nauczyć,
więc to jest zrozumiałe. Ośrodek specjalny nie może być tylko takim w teorii. I szczerze mówiąc w moim
przypadku, gdyby nie szkoła we Wrocławiu, a później w Krakowie, to do dziś był bym niańczonym przez rodziców
Michałkiem. Gdyby nie internat, który dla niektórych jednostek jest odmużdżaczem, nie otworzył bym się
na społeczeństwo. Oczywiście nie można niczego generalizować, ale takie miejsca naprawdę nie gryzą. A
w pewnych przypadkach mogą pomóc. nie każdy odnajduje się w masówce, i nie dla każdego będzie to super
hiper krokiem w przód. Choć jak to zwykle w życiu bywa wszędzie mogą czekać na nas wyboje. W ośrodkach
również, w postaci niekompetętnych pracowników. Ale tak jest chyba w każdej branży niestety.



15.02.2018 06:38

50 z 132: Julitka

Słuchajcie, ja mam po prostu porównanie następujące:
Będąc w zerówce w ośrodku byłam tam, ponieważ rodzice wierzyli, że nauczę się tam "czegoś potrzebnego".
Pragnę tu, nawiasem mówiąc dodać, że w masowym, publicznym przedszkolu mój "cień" (nauczyciel wspomagający)
+wychowawczynie nauczyły mnie brajla. Tak, po masowym przedszkolu, w wieku 6-ciu lat umiałam czytać.
Fakt, rodzice bardzo, bardzo pomagali, ale generalnie tak to u większośći z nas przebiega. A co się stało
w zerówce? A no nic! Siedzieliśmy przez 45 minut, śpiewaliśmy, bawiliśmy się i... nic! Więcej umiałam
po przedszkolu, niż po zerówce w ośrodku, a nie było tam (w zerówce) żadnego dziecka z niepełnosprawnością sprzężoną
(a nie, sorry, jedno było, ale ono szło jakby innym programem) i w mojej potencjalnej nauce nie przeszkadzałoby
wcale. Jak się mama upomniała u wychowawczyni, że możnaby coś "ze mną porobić", to jej wychowawczyni
odpowiedziała w słowach następujących: "Niech się Pani cieszy, że dziecko potrafi przez 45 minut wysiedzieć
spokojnie.". Żewhat?
Argument kolejny: U nas w ośrodku po zerówce jest klasa wstępna. Bo tak. Moi rodzice uznali (i chwała
im za to), że ja do klasy wstępnej się nie nadaję, bo "jestem po prostu za dobra". No i taka była po
prostu prawda. Tylko jak wystąpili z podaniem, to pani pedagog oburzona spytała: "Czy państwo wiecie,
co państwo robicie temu dziecku"? "Państwo" wiedzieli - poszłam do I klasy zaraz po zerówce i nigdy tego
nie żałowałam, ale jak zdarzyła się sytuacja, że nie rozumiałam jakiegoś ćwiczenia, moja wychowawczyni,
którą bardzo lubię i była w ogóle ok, pół żartem wypomniała: "Chciało się iść do I klasy, to tak teraz
jest". A przecież każdy ma prawo "nie rozumieć" jakiegoś pojedynczego ćwiczenia, nie? Dodam nawiasem, że generalnie wszystkie ćwiczenia robiłam sama, Pani nic mi nie tłumaczyła, potem
nawet nic nie zadawała do domu - wszystko robiłam sama, w domu samodzielnie 10 ćwiczeń, bardzo rzadko
pytałam ją o cokolwiek. Także Żewhat?
Ja odeszłam przed gimnazjum bo, nie ukrywajmy, kilkoro nauczycieli powiedziało mi i moim rodzicom: "Julita,
ty się tu zmarnujesz, bo poziom będzie dla Ciebie za niski". Odwiedzałam potem moją szkołę kilka razy
i gdy poznałam skład osobowy mojej potencjalnej klasy, to się niemal przeżegnałam i westchnęłam z ulgą,
że mnie tam nie ma. Co więcej, po moim "bohaterskim" przykładzie przecierania szlaków odeszły z ośrodka
jeszcze dwie moje dużo młodsze "koleżanki ze szkoły", no bo ja oczywiście byłam ewenementem, nikt przede
mną nie odszedł, na ten temat było chyba z 5 zebrań rady pedagogicznej, serio! :) Dlaczego tamte 2 dziewczynki
odeszły (nomen omen jedna do mojego gimnazjum, ale to nie ma znaczenia)? Matka jednej z nich przytoczyła
przykład lekcji, na której uczeń się "drze" przez bitych 45 minut i nauczyciel nie daje rady go uspokoić.
No sorry! Jak tu się uczyć? W mojej potencjalnej klasie był 18-letni chłopak (w pierwszej gimnazjum, tak)! No sorry,
jak się uczyć? A w liceum wszyscy "byli zmuszeni" do zdawania geografii, "bo tak", językiem obcym był
rosyjski, też "bo tak", a jak jedna dziewczyna chciała zdawać biol, to było duże zamieszanie, bo była
sama. Ja tak nie chcę! Poszłam do szkoły, w której sama wybrałam sobie rozszerzenia i takie, jak chciałam.
Jak była taka potrzeba, a była, to miałam zajęcia indywidualne (j. francuski), ale to dlatego, że byłam
po prostu jedyną osobą, która zdawała ten język na poziomie rozszerzonym.
Dlaczego, moim zdaniem, poziom w ośrodkach jest niższy? Moim zdaniem jest to swoisty melanż olewatorskiego
podejścia nauczycieli, uczniów i dyrekcji oraz niepełnosprawności sprzężonych i stereotypowego podejścia
do niepełnosprawnego ucznia. Dlaczego ja znam osoby, które ledwo się "prześlizgły" przez maturę z matmy
albo jej nie zdały po ośrodku, a sama zdałam na 60%? Fakt fakt, miałam korki, od razu się przyznaję, ale miałam
też fantastyczną nauczycielkę, która nas tak cisnęła z matmą, że wszyscy już wymiękali, ale potem pozdawaliśmy
te matury. Kobieta do tej pory nie ma bladego pojęcia, jak się "powinno" z niewidomymi pracować, a ja
mimo to mam tę głupią maturę.
Więc jeżeli, Daszku, chcesz równać napewno w górę, to polecam jednak masówkę. Nie spodoba Ci się przez
3 miesiące, przeniesiesz się do innej masówki - przecież widzący też tak robią.
!Uwaga, może Ci się spodobać następujący link:
http://www.mojestypendium.pl/stypendium_krajowe/program-stypendialny-klasa-3/
Przeczytaj, przekonsultuj i dobrze się zastanów. Jeżeli poszedłbyś na tej zasadzie do liceum np. w Warszawie,
spokojnie mógłbyś dołączyć do projektu którejś z fundacji i dostałbyś dużo godzin z orientacji przestrzennej,
np. w Vis Maiorze, gdzie sama dołączyłam po pójściu na studia. Napiszę do Ciebie jeszcze Priv, bo nie
wiem, czy nadal przeglądasz ten wątek.
Tak, Daszku, będzie ciężko, mnie też było, ale kto Ci powiedział, że będzie łatwo? Lepiej teraz się do
tego przyzwyczaić, niż potem musieć po technikum lub studiach "wychodzić do tych strasznych widzących".
Jeszcze raz podkreślam - jeżeli od dziecka wiedziałeś, że "Tak, ja będę tyfloinformatykiem!", to dlaczego
nie, trzeba korzystać z tego, co jest! Ale jeżeli nie wiesz, co do końca chcesz robić, a chyba nie wiesz,
to polecam masówkę. Ja właśnie w I liceum odkryłam, że chcę zajmować się językami i to właśnie robię,
bo miałam "trampolinę" w postaci liceum.
Proszę, przeczytaj zamieszczony link i zastanów się dobrze.
Jeżeli się jednak zdecydujesz, to jestem jak najbardziej chętna pomóc Ci w pierwszych dniach tak, jak
tylko potrafię, będę Cię z całej mocy wspierać, a jak pójdziesz do Warszawy, to już w ogóle, bo ja tam
działam. :)
Ps. Nie robię mojemu ośrodkowi zdecydowanej antyreklamy - w moim przypadku tak to po prostu wyglądało,
ale nie przeczę, że to są bardzo pożyteczne w pewnych przypadkach instytucje i mam też dobre wspomnienia
z nim związane.

***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
15.02.2018 12:35

51 z 132: cinkciarzpl

Ach te wygodne pod tezę uproszczenia.
Ja także chodziłem do normalnego przedszkola, razem z widzącymi dziećmi. I? Brajla nikt mnie nie uczył.
Wszystko jest tak na prawdę przy obecnym stanie prawnym, kwestją tego, czy nauczycielowi się chce. W ośrodkach natomiast mają obowiązek nauczyć nas choćby tego nieszczęsnego braillea. Pamiętajmy także, że nie każdy, a śmiem twierdzić że nawet większość, nie posiada złotych rodziców, którzy świadomie dbają o rozwój dziecka. Bardzo wiele osób, gdy by nie poszło do ośrodków, nie potrafiło by się nawet samodzielnie ubrać, nie mówiąc już o czymś innym. Pewnie, ośrodki mają swoje wady, tak samo jak placówki otwarte. Jeśli ktoś pójdzie do super liceum, to będzie miał super warunki. O tym też niezapominajmy. Tak na prawdę temat wyboru szkoły to bardzo indywidualna rzecz i prawdopodobnie żadna z odpowiedzi nie będzie dobra w 100. Co do zaniżania poziomu, faktem jest, że ośrodki podupadają bo idzie tam wiele dzieci sprzężonych i jest to spory problem. Brakuje systemowego, długodystansowego podejścia do tego zagadnienia. Teraz jest, jak się trafi.

____________Panu się zdaje, że życie polega na tym, żeby dorosnąć. Co? Być dorosłym; zdać egzamin; zadośćuczynić normom. A co to jest norma? Czy pan, jako psychiatra może mi odpowiedzieć? Co to jest norma? Nie może pan, bo to jest g**no.
15.02.2018 13:18

52 z 132: Julitka

Teraz to trochę Ty generalizujesz, a przynajmniej tak mi się wydaje. Minęły już te czasy, kiedy to rodzice
niebardzo wiedzieli, co z dzieckiem takim biednym niewidomym zrobić, nie umieli postępować i odsyłali
do "Lasek", no bo co innego zrobić? Minęły też takie czasy, w których szkoły masowe bały się nas jak
ognia, bo nie było żadnego sposobu, by pozyskać cokolwiek dla osoby niewidomej od podręczników poprzez
testy. Teraz osoba niewidoma jest to w stanie pozyskać po prostu sama, już nie mówiąc o szkołach (mam
na myśli Internet).
A co do Super Liceum, mamy takie same problemy jak osoby widzące - one też pójdą albo do "super" albo
do "nie super" szkoły.

***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
15.02.2018 13:44

53 z 132: daszekmdn

Cześć, mam chwilę czasu więc czytam wątek. Na podaną stronę zaglądnę, zoriętuję się w tej kwestji. Co
do rodziny szkół etc. Słyszałem od nich, że u mnie nie znajdzie się szkoła, że masówka mnie nie przyjmie
etc, ale skoro jest jak mówicie, to wezmę sprawy w swoje ręce w pełni i sam pochodzę i popytam.
Co do Warszawy, to mam tam mniejwięcej z 200 km, więc ciężko by było. Dzięki za link. :)


15.02.2018 13:54

54 z 132: Julitka

Wiesz, ja do Wawy mam 130, a zaoferowany link też trochę Ci "przybliży" Wawę. :)

***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
15.02.2018 13:56

55 z 132: cinkciarzpl

Julitka, Zapewniam cię, że osoby, o których ty piszesz w czasie przeszłym, nadal istnieją. Są rodzice trzymający
pod kloszem nawet dorosłych teoretycznie, gdzie wszystkie czynności załatwiają za nich. Taka sytuacja
ma miejsce zwłaszcza w małych miejscowościach. Pewnie, ze wszystkiego można wyjść, ale trzeba mieć wykształcone
pewne specyficzne cechy, tak jak w ośrodkach, gdzie aby nauczyć się czegokolwiek trzeba było się rozpychać
w grupie a nie każdy poprostu tak ma i skutki tego są tragiczniejsze niż u widzących. Jeszcze raz powtórzę.
Trzeba trafić na kumatych ludzi, którym się chce. Chce, czyli nie mają obowiązku. Jedna osoba będzie
pomocy szukała, inna się zamknie.

____________Panu się zdaje, że życie polega na tym, żeby dorosnąć. Co? Być dorosłym; zdać egzamin; zadośćuczynić normom. A co to jest norma? Czy pan, jako psychiatra może mi odpowiedzieć? Co to jest norma? Nie może pan, bo to jest g**no.
15.02.2018 15:01

56 z 132: jamajka

Ja też po przedszkolu umiałam czytać, ale pamiętaj, że nie każdy trafił na przedszkole tak dobrze, jak
my. Mało tego, takich osób jest raczej mniej niż więcej, że tak powiem.
--Cytat (Julitka):
Słuchajcie, ja mam po prostu porównanie następujące:
Będąc w zerówce w ośrodku byłam tam, ponieważ rodzice wierzyli, że nauczę się tam "czegoś potrzebnego".
Pragnę tu, nawiasem mówiąc dodać, że w masowym, publicznym przedszkolu mój "cień" (nauczyciel wspomagający)
+wychowawczynie nauczyły mnie brajla. Tak, po masowym przedszkolu, w wieku 6-ciu lat umiałam czytać.
Fakt, rodzice bardzo, bardzo pomagali, ale generalnie tak to u większośći z nas przebiega. A co się stało
w zerówce? A no nic! Siedzieliśmy przez 45 minut, śpiewaliśmy, bawiliśmy się i... nic! Więcej umiałam
po przedszkolu, niż po zerówce w ośrodku, a nie było tam (w zerówce) żadnego dziecka z niepełnosprawnością sprzężoną
(a nie, sorry, jedno było, ale ono szło jakby innym programem) i w mojej potencjalnej nauce nie przeszkadzałoby
wcale. Jak się mama upomniała u wychowawczyni, że możnaby coś "ze mną porobić", to jej wychowawczyni
odpowiedziała w słowach następujących: "Niech się Pani cieszy, że dziecko potrafi przez 45 minut wysiedzieć
spokojnie.". Żewhat?
Argument kolejny: U nas w ośrodku po zerówce jest klasa wstępna. Bo tak. Moi rodzice uznali (i chwała
im za to), że ja do klasy wstępnej się nie nadaję, bo "jestem po prostu za dobra". No i taka była po
prostu prawda. Tylko jak wystąpili z podaniem, to pani pedagog oburzona spytała: "Czy państwo wiecie,
co państwo robicie temu dziecku"? "Państwo" wiedzieli - poszłam do I klasy zaraz po zerówce i nigdy tego
nie żałowałam, ale jak zdarzyła się sytuacja, że nie rozumiałam jakiegoś ćwiczenia, moja wychowawczyni,
którą bardzo lubię i była w ogóle ok, pół żartem wypomniała: "Chciało się iść do I klasy, to tak teraz
jest". A przecież każdy ma prawo "nie rozumieć" jakiegoś pojedynczego ćwiczenia, nie? Dodam nawiasem, że generalnie wszystkie ćwiczenia robiłam sama, Pani nic mi nie tłumaczyła, potem
nawet nic nie zadawała do domu - wszystko robiłam sama, w domu samodzielnie 10 ćwiczeń, bardzo rzadko
pytałam ją o cokolwiek. Także Żewhat?
Ja odeszłam przed gimnazjum bo, nie ukrywajmy, kilkoro nauczycieli powiedziało mi i moim rodzicom: "Julita,
ty się tu zmarnujesz, bo poziom będzie dla Ciebie za niski". Odwiedzałam potem moją szkołę kilka razy
i gdy poznałam skład osobowy mojej potencjalnej klasy, to się niemal przeżegnałam i westchnęłam z ulgą,
że mnie tam nie ma. Co więcej, po moim "bohaterskim" przykładzie przecierania szlaków odeszły z ośrodka
jeszcze dwie moje dużo młodsze "koleżanki ze szkoły", no bo ja oczywiście byłam ewenementem, nikt przede
mną nie odszedł, na ten temat było chyba z 5 zebrań rady pedagogicznej, serio! :) Dlaczego tamte 2 dziewczynki
odeszły (nomen omen jedna do mojego gimnazjum, ale to nie ma znaczenia)? Matka jednej z nich przytoczyła
przykład lekcji, na której uczeń się "drze" przez bitych 45 minut i nauczyciel nie daje rady go uspokoić.
No sorry! Jak tu się uczyć? W mojej potencjalnej klasie był 18-letni chłopak (w pierwszej gimnazjum, tak)! No sorry,
jak się uczyć? A w liceum wszyscy "byli zmuszeni" do zdawania geografii, "bo tak", językiem obcym był
rosyjski, też "bo tak", a jak jedna dziewczyna chciała zdawać biol, to było duże zamieszanie, bo była
sama. Ja tak nie chcę! Poszłam do szkoły, w której sama wybrałam sobie rozszerzenia i takie, jak chciałam.
Jak była taka potrzeba, a była, to miałam zajęcia indywidualne (j. francuski), ale to dlatego, że byłam
po prostu jedyną osobą, która zdawała ten język na poziomie rozszerzonym.
Dlaczego, moim zdaniem, poziom w ośrodkach jest niższy? Moim zdaniem jest to swoisty melanż olewatorskiego
podejścia nauczycieli, uczniów i dyrekcji oraz niepełnosprawności sprzężonych i stereotypowego podejścia
do niepełnosprawnego ucznia. Dlaczego ja znam osoby, które ledwo się "prześlizgły" przez maturę z matmy
albo jej nie zdały po ośrodku, a sama zdałam na 60%? Fakt fakt, miałam korki, od razu się przyznaję, ale miałam
też fantastyczną nauczycielkę, która nas tak cisnęła z matmą, że wszyscy już wymiękali, ale potem pozdawaliśmy
te matury. Kobieta do tej pory nie ma bladego pojęcia, jak się "powinno" z niewidomymi pracować, a ja
mimo to mam tę głupią maturę.
Więc jeżeli, Daszku, chcesz równać napewno w górę, to polecam jednak masówkę. Nie spodoba Ci się przez
3 miesiące, przeniesiesz się do innej masówki - przecież widzący też tak robią.
!Uwaga, może Ci się spodobać następujący link:
http://www.mojestypendium.pl/stypendium_krajowe/program-stypendialny-klasa-3/
Przeczytaj, przekonsultuj i dobrze się zastanów. Jeżeli poszedłbyś na tej zasadzie do liceum np. w Warszawie,
spokojnie mógłbyś dołączyć do projektu którejś z fundacji i dostałbyś dużo godzin z orientacji przestrzennej,
np. w Vis Maiorze, gdzie sama dołączyłam po pójściu na studia. Napiszę do Ciebie jeszcze Priv, bo nie
wiem, czy nadal przeglądasz ten wątek.
Tak, Daszku, będzie ciężko, mnie też było, ale kto Ci powiedział, że będzie łatwo? Lepiej teraz się do
tego przyzwyczaić, niż potem musieć po technikum lub studiach "wychodzić do tych strasznych widzących".
Jeszcze raz podkreślam - jeżeli od dziecka wiedziałeś, że "Tak, ja będę tyfloinformatykiem!", to dlaczego
nie, trzeba korzystać z tego, co jest! Ale jeżeli nie wiesz, co do końca chcesz robić, a chyba nie wiesz,
to polecam masówkę. Ja właśnie w I liceum odkryłam, że chcę zajmować się językami i to właśnie robię,
bo miałam "trampolinę" w postaci liceum.
Proszę, przeczytaj zamieszczony link i zastanów się dobrze.
Jeżeli się jednak zdecydujesz, to jestem jak najbardziej chętna pomóc Ci w pierwszych dniach tak, jak
tylko potrafię, będę Cię z całej mocy wspierać, a jak pójdziesz do Warszawy, to już w ogóle, bo ja tam
działam. :)
Ps. Nie robię mojemu ośrodkowi zdecydowanej antyreklamy - w moim przypadku tak to po prostu wyglądało,
ale nie przeczę, że to są bardzo pożyteczne w pewnych przypadkach instytucje i mam też dobre wspomnienia
z nim związane.


--Koniec cytatu


rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
15.02.2018 15:08

57 z 132: jamajka

Tutaj się nie zupelnie zgodzę. Może minęły te czasy, kiedy rodzice i szkoły nie miały innej opcji. Ale
pamiętaj, że przyszły inne. Przyszły takie, w których rodzice rodzili się już w czasach, kiedy różne
rzeczy było robić nieco łątwiej, ogólnie teraz ludzie niewidomi w wieku wczesnoszkolnym spokojnie mogą
mieć rodziców, którzy sami byli wychowani tak, że wszystko im przychodziło łatwiej. I co? I są przerażeni,
jak się rodzi niewidomy. No bo co z nim zrobić? Mają pieniądze, mają kariery, czy tam co... i problem.
I zdarza się, że tacy ludzie albo się sami nad tym dzieckiem litują bardziej, niż trzeba, albo mają wystarczająco
dużo pieniędzy, żeby zapłacić opiekunom, nauczycielom... i ten dzieciak będzie może i dobry z jakiegoś
tam przedmiotu. ALe wokół siebie nie zrobi nic. I nie zrozum mnie źle, nie jest tak zawsze. ALe ja byłam
w Laskach 10 lat i widziałam zdecydowanie za dużo dzieciaczków, którzy urodzili się teraz, w tych bardzo
dobrych czasach, i umieją zdecydowanie mniej niż ludzie, którzy kończyli Laski zanim ja się urodziłam.
A co do strachu szkoły, racja, ale też, niestety zależy. Trafiłąś dobrze? To super! Ja trafiłam dobrze?
Także fajnie. ALe znam dziewczynę, która nie mogła iść do jakiegoś tam liceum, bo jej od razu powiedzieli,
że się nie podejmują. Teraz, niedawno.
--Cytat (Julitka):
Teraz to trochę Ty generalizujesz, a przynajmniej tak mi się wydaje. Minęły już te czasy, kiedy to rodzice
niebardzo wiedzieli, co z dzieckiem takim biednym niewidomym zrobić, nie umieli postępować i odsyłali
do "Lasek", no bo co innego zrobić? Minęły też takie czasy, w których szkoły masowe bały się nas jak
ognia, bo nie było żadnego sposobu, by pozyskać cokolwiek dla osoby niewidomej od podręczników poprzez
testy. Teraz osoba niewidoma jest to w stanie pozyskać po prostu sama, już nie mówiąc o szkołach (mam
na myśli Internet).
A co do Super Liceum, mamy takie same problemy jak osoby widzące - one też pójdą albo do "super" albo
do "nie super" szkoły.


--Koniec cytatu


rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
15.02.2018 15:13

58 z 132: pajper

Po kolei.
Po pierwsze, mają obowiązek się podjąć teoretycznie.
Natomiast, inna kwestia czy taka batalia ma jakikolwiek sens.
Ale teoretycznie, o ile się orientuję, szkoła jest zobowiązana do przyjęcia osoby niewidomej.
Co do szkół dla niewidomych.
Ja i tak pozostaję zdania Julitki, nie mówię, że są złe.
Ale uważam, że powinny trwać do gimnazjum, może liceum i wypuszczać niewidomych w świat.
Bo mówicie tutaj o przypadkach ludzi całkowicie niesamodzielnych, nawet dorosłych.
I fakt, zaistniała sytuacja może być winą rodziców, pełna zgoda.
Ale taki człowiek jest już chyba odpowiednio dorosły, by zauważyć, co się dzieje.
My nie mówimy o dzieciach, a ludziach dwudziesto, trzydziestoletnich, ponoć dojrzałych.
Nie chcę tu nikogo obrażać, sytuacje są różne i nie można patrzeć na wszystkich tak samo.
Ale skala problemu wskazuje na to, że coś jest nie tak.
Wybaczcie nieskładność wpisu, był pisane w miarę rozważań, na bierząc. :)

#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
15.02.2018 16:00

59 z 132: jamajka

Być może, Dawidzie, ale tacy niesamodzielni ludzie nie trafiają się tylko z ośrodków. Zależne, jaki ośrodek,
ale sory, człowiek wychodzący z Lasek nie ma opcji, żeby nie umiał się choć troszkę ogarnąć wokół siebie.
Ja jestem zdania, że ośrodki powinny wpuszczać w świat, jak najbardziej. Z tym, że oboje musicie pamiętać,
że to, że wy trafiliście dobrze, ie znaczy, że to jest bardzo częsta sytuacja niestety. Jeszcze nie.

rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
15.02.2018 16:06

60 z 132: jamajka

Zgadzam się, że w liceum już na zewnątrz powinno być OK. Jasne, powinno. Z tym, że niestety nie zawsze
jest.

rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
15.02.2018 16:06

Wróć do listy wątków

3 z 7

Poprzednia
Następna

Nawigacja


Copyright (©) 2014-2024, Dawid Pieper