Zalogowany jako: gość

Forum

Wątek: Czego (nie) jesteśmy w stanie zrobić

Wróć do listy wątków

1 z 24

Następna

1 z 461: pajper

Im dłużej poznaję nasze środowisko, a tak po prawdzie to nie jest to długi czas, bo w przybliżeniu jakieś 3 lata, tym częściej zauważam skłonność wielu osób do podkreślania na wstępie tego, czego osoba niewidoma nie zrobi. I zastanawiam się nad przyczynami takiej polityki.
Ja temu nie przeczę. Nie chciałbym niewidomych hirurgów,czy kierowców - jasna sprawa. Ale powinno się działać odwrotnie, moim zdaniem.
Gdyby ludzie od razu mówili, co niemożliwe, to nigdy nie byłoby samolotu (o lądowaniu na Księżycu nie mówiąc), bo ludzie nie umieją latać... I tak dalej.
Mówi się, że granic nie ma. To nie do końca prawda, ale prawdą jest, że granice można przesuwać. A najłatwiej przesuwać je wtedy, gdy się ich nie widzi.
I zastanawiam się... czy to strach przed odebraniem uprawnień i ulg? Przed naciskiem społecznym? Niechęć do tych, którzy coś osiągnęli?

Bo, podchodząc do sprawy nieco logicznie...
Każdy człowiek ma jakieś ograniczenia. A czy jak pytamy przyszłego bankiera na rozmowie rekrutacyjnej, to od razu powie:
Tak po prawdzie to nigdy nie nauczę się angielskiego i szybkiego liczenia.
Czy raczej pokaże swoje dobre strony na wstępie?

Dlaczego na samym początku, zanim zaczniemy szukać, kreślimy coś?

Nie chcę tu udowadniać, że wszystko można. Chcę tylko wyrazić zdziwienie nad tym, jak to podkreślamy.
#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
21.10.2019 12:50

2 z 461: Julitka

Zastanawiam się tylko, skąd te przemyślenia.
Bo może i są ludzie, którzy tak sprawę postrzegają, ale są też jednostki rozsądniejsze, które potrafią znaleźć granicę między rzeczami, które fizycznie są teraz, w danym momencie, niemożliwe do osiągnięcia, a które mogą się takimi stać w innych okolicznościach lub bliższej czy dalszej przyszłości, a takimi, których nie osiągnie konkretna jednostka lub takimi, których nie osiągną oni sami, bo wynika to z ich natury.
Nie wiem, czy zawsze porównywanie nas do sytuacji widzących jest odpowiednie.
Faktycznie, warto najpierw przedstawić swoje dobre strony, to co zrobić potrafimy, ale czy nie robimy tego dla mediów, dla widzących, nawet dla najbliższych?
Poruszyłeś temat, na który nie znajdziesz odpowiedzi, a który raczej rozbudzi dyskusję pt. "wyższość Wielkiej Nocy nad Bożym Narodzeniem".
***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
21.10.2019 12:55

3 z 461: Julitka

PS. Tytuł może być mylący, bo przedstawia dokładnie przeciwne jednostki, które za wszelką cenę nie chcą przyznać się, że coś jednak jest nie tak i które swoim, że tak to ujmę, życiowym ogarem szpanują przed innymi, nie dopuszczając do siebie innych postaw życiowych.
Takich ludzi dostrzegam niestety więcej wśród niewidomych.
***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
21.10.2019 12:57

4 z 461: monstricek

Myślę, że ludzie są po prostu zazdrośni o tych, którzy wiele osiągnęli, ale często sami nie mogą nic zrobić, ponieważ boją się, że nic im się nie uda, chociaż nawet tego nie próbowali. Mogę powiedzieć, że mam ciekawe i pełne życie. Pracuję, wykładam na uniwersytecie, prowadzę zespół folklorystyczny, często podróżuję po kraju, robię to wszystko sam. Często spotykam się z ludzką zazdrością. Ludzie nie mogą zrozumieć, że otrzymałem wszystko, co mam, nie z nieba. Nie rozumieją, że pracowałem nad sobą, że wszystko, co mam i co mogę zrobić, jest moją własną zasługą. Kiedyś próbowałem motywować ludzi, ale teraz mnie to już praktycznie nie obchodzi. Myślę, że jeśli osoba sama nie chce czegoś zmienić w życiu, żaden motywator nie zmusi ją do tego. Tak, wiem, że mówie radykalnie, ale taka jest prawda.

21.10.2019 13:05

5 z 461: Zuzler

Myślę, że ludzie zapobiegawczo próbują wszystkich uczyć na teat niewidomych, a do tego w samym środowisku mamy mniej i bardziej rozgarniętych życiowo osobników, co sprawia, że miedzy nami samymi ten temat jest dość zaostrzony.

21.10.2019 17:46

6 z 461: midzi

Wszystko zależy od tego, gdzie takie dyskusje są prowadzone. Bo jeśli np. Rozmawiamy we własnym gronie i zastanawiamy się czy i jak coś zrobić to jest spoko. Problem pojawia się w momencie, gdy zaczynamy za bardzo teoretyzować w rozmowie z naszym pracodawcą i roztaczamy czarne wizje że no wie pan, z tym może być problem, a tego to ja też nie zrobię. Próbować zawsze warto a stwierdzić, że coś nas przerasta też zawsze zdążymy.

21.10.2019 22:31

7 z 461: grzezlo

Wielce biegły jest Liczkas w udawaniu Greka: i najsprawniejszy i też, gdy trzeba, kaleka."[1]
Ten krótki autocytacik mówi wszystko w temacie, a najzabawniejsze, że jak w opowieści nomen omen o ślepcach i słoniu, każdy jakąś część prawdy zauważa, ale problem jest w uogólnieniach.
Jeżeli miałbym rozmawiać z pracodawcą, to oczywiście, że raczej będę zwracać uwagę na plusy niż minusy, bo wiadomo, że on mi i tak do końca nie uwierzy, że to wszystko jest takie proste, bo co z tego, że mamy fajne czytniki ekranu, skoro są zaawansowane narzędzia, np. programistyczne, z którymi te czytniki nie bardzo sobie radzą.
Niby Midzi dobrze prawi, żeby nie popadać w czarnowidztwo, ale z drugiej strony zatajając wiedzę o znanych problemach się narażam na zarzut, że przecież jako profesjonalista powinienem wiedzieć, że żaden czytnik ekranu nie pracuje z tym czy tamtym popularnym narzędziem...
A jeśli mnie zaproszą szanowni na zweryfikowanie posiadanego bileciku nieszczęśnika do szczęścia, czyli tak zwanej grupy, to oczywiście można długo dyskutować nad sensownością istniejących sformułowań o zdolności do samodzielnej egzystencji, ale nie zmienia to faktu, że ów bilecik w sytuacji całkowitego braku wzroku, jednak lepiej mieć, niż nie mieć.
Nawet jeśli w danej chwili mam zawieszony socjal, to jednak żeby pracodawca mógł mi wypłacać wynagrodzenie, to mu do Sodu orzeczenie jest niezbędne.
Popadanie w samoużalanie nad rozmiarem swojego nieszczęścia w założeniu spełnia przynajmniej dwie ważne funkcje, bo po pierwsze mi samemu, a po drugie otoczeniu dostarcza odpowiednio dobrych powodów, dla których nie musiałbym podejmować określonych wysiłków w kwestiach realizowania społecznie użytecznego modelu wykonywania pracy zawodowej i tak dofinansowywanej z państwowej kropluwy.
Są jednak przynajmniej dwie dobre wiadomości: pierwsza, że takie samoużalanie prócz nudzenia otoczenia, nie zmienia sposobu jego reakcji, więc jeśli ktoś mnie lubi, to nie przestanie lubić, gdy przestałbym użalać się nad sobą. Druga jeszcze lepsza, bo o ile odgrywanie jakiejś szopki mogłoby w konkretnej sytuacji być potrzebne otoczeniu, to na pewno nie jest potrzebne dla mnie, więc przynajmniej w tym kierunku mogę zaoszczędzić bardzo dużo energii życiowejna inne, ciekawsze aktywności.
Kolejna, że właściwie nie dotyczą mnie żadne normy społeczne, bo ktokolwiek widzi cokolwiek więcej niż zero, niech się nie waży rzucać we mnie kamieniem, skoro mi się znudził ten czy inny zewnętrzny cyrk, w którym uczestniczyłem, więc postanowiłem się ograniczyć do małego pokoju i radyjka niekoniecznie internetowego.
Kluczem do sprawy jest jednak motywacja, bo skoro nie dotyczą mnie normy, więc właściwie mogę wieźć życie w takim kształcie, jaki sobie wybiorę, to użalanie się nad sobą nie jest ani lepsze, ani gorsze od próby napisania jakiegoś ciekawego programu na telefony komórkowe przy użyciu notatnika i linii komend, ale pod warunkiem, że zajmę się tym z pełnym przekonaniem, a więc i z płynącą z tego radością.
Jeżeli się użalam nad sobą nie dlatego, że jest to po prostu zabawne, a dlatego, że tak zostałem uwarunkowany wzorcami myślenia narzuconymi z zewnątrz, to jest to dobry punkt wyjścia do pozbycia się tych negatywnych uwarunkowań i wyobrażeń żeby później poszukać jakiejś aktywności, którą się zajmę z bardziej pozytywnym nastawieniem.

[1]: http://www.zlotowicz.pl/sylwester2016/


21.10.2019 23:24

8 z 461: misiek

Prawda- sam spotkałem się raczej z odwrotnym zachowaniem. Ci psełdobardziej ogarnięci jadą po tych mniej.
--Cytat (Julitka):
PS. Tytuł może być mylący, bo przedstawia dokładnie przeciwne jednostki, które za wszelką cenę nie chcą przyznać się, że coś jednak jest nie tak i które swoim, że tak to ujmę, życiowym ogarem szpanują przed innymi, nie dopuszczając do siebie innych postaw życiowych.
Takich ludzi dostrzegam niestety więcej wśród niewidomych.

--Koniec cytatu
Po co na świecie są białe koty? Po to, by czarni też mogli mieć pecha.
22.10.2019 00:36

9 z 461: Zuzler

Błąd Łysy. Nie pseudo, a naprawdę, sorry, taki lajf.

22.10.2019 02:03

10 z 461: jamajka

W sumie to wszystko chyba zależy od wychowania i startu. I to też się różnie objawia. Np. jak za kogoś wszystko robili w domu i mówili mu, że sę nie da, to albo w to uwierzył i też tak mówi, no albo przeciwnie, bardzo chce, czasem do przesady, uważa, że może wszystko. I tak samo w drugą stronę, można mieć w domu ludzi, którzy na prawdę ci chcą pomóc się nauczyć i albo się nauczysz, albo właśnie będziesz takim, co mu się nic nie chce. I tak po prostu czasami jest, nawet, jak w domu ludzie by nawet chcieli, żebyś coś robił.

To jeden szeroki temat.

Drugi jest taki, jak tu niektórzy mówili. Zależy, do kogo się mówi. CO innego powiem tobie, co innego pracodawcy, co innego opcemu człowiekowi... Choć tak w sumie, to też różnie. Tak, jak Midzi mówił, pracodawcy niby powiesz plusy, ale z drugiej strony raczej wypadałoby się przyznać, że nie wiem, grafikiem to ty nie będziesz raczej.
rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
22.10.2019 09:03

11 z 461: misiek

A mnie to serio nie obchodzi w jakim stopniu kto jest samodzielny. Jeśli jestem w stanie to z chęcią pomogę temu mniej samodzielnemu, bez jakichś uszczypliwości i zbędnego czepialstwa. Kiedyś i ty mega samodzielny człowieku możesz potrzebować pomocy. I za nim zaczniesz na kogoś szczekać, weź proszę to pod uwagę, i chociaż postaraj się postawić w sytuacji tego drugiego.
Po co na świecie są białe koty? Po to, by czarni też mogli mieć pecha.
22.10.2019 18:09

12 z 461: Julitka

@Łysy Ale nie chodzi chyba autorowi wątku o to, jacy to głupi ci niesamodzielni niewidomi.
On tu porusza problem tych, co to im się NIE CHCE z tym nic robić.
Bo są dwie grupy: Jedni, którzy próbują i czasem nie wychodzi, ale próbują, no i drudzy, którzy spróbują raz i na tym się kończy.
A gdyby tak każdy z nas spróbował naprawdę, to by się okazało, że i praca się znajdzie (nie najlepsza, ale zawsze) i tych paru rzeczy okołoorientacyjnych można się nauczyć.
Niestety na tłamszenie mniej samodzielnych wpływają też ci bardziej samodzielni.
***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
23.10.2019 07:32

13 z 461: Kat

I jak zwykle, mowa jest oskrajnościach. Z jednej strony super ogarnięci, co to uważają, że generalnie niewidzenie jest tylko taką malutką przeszkodą, a z drugiej - ci, którzy są ogarnięci albo bardzo słabo, albo wręcz wcale, a przecież są jeszcze osoby po środku, które z jednymi rzeczami radzą sobie bardzo dobrze, ale z innymi już niekoniecznie, choćby np. sami do sklepu na zakupy pójdą, ale do nieznanego miejsca sami się nie wybiorą. Takich przykładów pewnie jest więcej, a ja podałam tylko pierwszy z brzegu. Wydaje mi się, że takich osób jest całkiem sporo.
"Nie wolno się bać. Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. ... Jestem tylko ja." - Litania Bene Gesserit przeciw strachowi ("
23.10.2019 10:21

14 z 461: Zuzler


A pewnie, tylko dlaczego, ale tak serio, dlaczego w tego typu dyskusjach zawsze przeciwstawia się tych jaśnie państwa ogarniętych i tych tłamszonych biednych nieporadnych?

23.10.2019 10:32

15 z 461: Julitka

To chyba w ogóle nie był cel tego wątku. :)
***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
23.10.2019 10:38

16 z 461: Zuzler

Nie był, ale jakoś zawsze się tak to kończy. Dlaczego?

23.10.2019 10:39

17 z 461: Kat

Bo chyba najłatwiej jest przeciwstawiać skrajności.
"Nie wolno się bać. Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. ... Jestem tylko ja." - Litania Bene Gesserit przeciw strachowi ("
23.10.2019 11:18

18 z 461: Julitka

Bo my mamy ogromny żal do siebie nawzajem? :)
Bo się porównujemy do siebie nawzajem i innych porównujemy do siebie? :)
A w sumie częścią wniosków autora wątku było, żeby tego nie robić. Tak to zrozumiałam przynajmniej.
***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
23.10.2019 12:24

19 z 461: mimazg1


Hm... słuszne pytanie: dlaczego? W zasadzie nie wiem, czy to podkreślanie własnej niemocy, nie jest tym lękiem przed nieznanym? Czy może przed znaną swoją słabą wiarą w siebie.
Ok, ok, prawda, że zapewne nie wszystko się da zrobić przez nas, jednak taka sytuacja również ma miejsce w świecie widzących, bo przecież są rzeczy których i widzący się boją, a jednak podejmują wyzwania. Może "nasze" negowanie umiejętności wynika niestety z metody, że można coś stracić? W znacznie lepszej sytuacji są ci którzy nie mają, nic do stracenia…
Edit:
Jakiś czas temu kolega pokazywał mi skopiowaną część jednego wątku z któregoś z forów. I taka Luźna myśl przyszła mi do głowy, jak to przeczytałam, że po prostu niekiedy się nie opłaca starać samemu. Bo po co mam się wysilać, skoro mogę poprosić o pomoc, i mogą za mnie to zrobić? Oczywiście jest to tylko jeden z wielu możliwych domysłów, ale czy nie może być prawdziwy?.


--Cytat (pajper):
Im dłużej poznaję nasze środowisko, a tak po prawdzie to nie jest to długi czas, bo w przybliżeniu jakieś 3 lata, tym częściej zauważam skłonność wielu osób do podkreślania na wstępie tego, czego osoba niewidoma nie zrobi. I zastanawiam się nad przyczynami takiej polityki.
Ja temu nie przeczę. Nie chciałbym niewidomych hirurgów,czy kierowców - jasna sprawa. Ale powinno się działać odwrotnie, moim zdaniem.
Gdyby ludzie od razu mówili, co niemożliwe, to nigdy nie byłoby samolotu (o lądowaniu na Księżycu nie mówiąc), bo ludzie nie umieją latać... I tak dalej.
Mówi się, że granic nie ma. To nie do końca prawda, ale prawdą jest, że granice można przesuwać. A najłatwiej przesuwać je wtedy, gdy się ich nie widzi.
I zastanawiam się... czy to strach przed odebraniem uprawnień i ulg? Przed naciskiem społecznym? Niechęć do tych, którzy coś osiągnęli?

Bo, podchodząc do sprawy nieco logicznie...
Każdy człowiek ma jakieś ograniczenia. A czy jak pytamy przyszłego bankiera na rozmowie rekrutacyjnej, to od razu powie:
Tak po prawdzie to nigdy nie nauczę się angielskiego i szybkiego liczenia.
Czy raczej pokaże swoje dobre strony na wstępie?

Dlaczego na samym początku, zanim zaczniemy szukać, kreślimy coś?

Nie chcę tu udowadniać, że wszystko można. Chcę tylko wyrazić zdziwienie nad tym, jak to podkreślamy.

--Koniec cytatu


23.10.2019 20:42

20 z 461: Julitka

Nam kultura przyznała prawo założenia z punktu, że nic nie możemy. Widzący tego prawa nawet nie mają.
***Niezależnie od tego, czy zbudujesz swój dom na piasku czy na skale, przyjdzie burza.
24.10.2019 07:41

Wróć do listy wątków

1 z 24

Następna

Nawigacja


Copyright (©) 2014-2024, Dawid Pieper