Zalogowany jako: gość

Forum

Wątek: Rozwój (dojrzałość) osób niewidomych

Wróć do listy wątków

2 z 4

Poprzednia
Następna

21 z 61: tomecki

Nie jestem Papierkiem, ale też wiem. :dd Reprezentatywna grupa jest z założenia losowa. Elten to z reguły ludzie, którzy wcześniej używali Klango lub ich znajomi. Na Klango było sporo dzieci z ośrodków plus pozostałości po tym, czym Klango było na samym początku tj. zestawem gier audio. Tak więc trudno tu mówić o jakiejkolwiek losowości.
Druga rzecz to specyficzne platformy, na któych jest dostęny Elten tj. Windows i web, ten ostatni mocno okrojony. Wypadają więc wszyscy, któzy nie mają czasu na grzebanie na desktopie, a takich trochę jest i ta liczba się zwiększa. Dodatkowo jest spora grupa niewidomych, która swego czasu zraziła się do Klango z różnych przyczyn, a Elten na początku promowany był jako takie lepsze Klango. Aby uzyskać nieco bardziej reprezentatywną grupę trzebaby wbić do którejś z grup na FB oraz listę Typhlos, a najlepiej do tego pochodzić po kołach PZN. Wtedy jest jakaś szansa na reprezentatywną próbkę niewidomych.

14.07.2019 23:52

22 z 61: gadaczka

Ok, rozumiem. Uważasz, że niewidomi na Eltenie rużnią się czymś od tych, którzy stronią od takich, dedykowanych im społecznościówek? Większość z Was jest tu ze względu na wygodę użytkowania, czy na społecznosć?
Dziękuję użytkownikom portalu Elten Link za możliwość obserwowania środowiska niewidomych. Stanowiło to dla mnie etap wstępny do pracy z niewidomymi na żywo.
14.07.2019 23:55

23 z 61: balteam

Ehh, czy czymś się różnią? Po prostu nie ejst to grupa reprezentatywna i jak każda miejsza społeczność może mieć coś specyficznego, niekoniecznie to jest wada, po prostu się różni, coś jak używanie ciumbaków w różnych wersjach.
Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
15.07.2019 09:25

24 z 61: Zuzler

Powiem tak: tutaj są tylko Ci, którzy nie stronią od takich społecznościówek dedykowanych, co znaczy, że, siłą rzeczy, nie ma tu tych, którzy tego nie lubią. A ta grupa jest jednak niemała. A czemu nie lubią? Cóż, choćby dlatego, że mają swoje wyrobione zdanie na temat środowiska, np przeszkadza im tzw. zlaskowacenie, ta niedojrzałość, którą zauważyłaś i parę innych cech, bardzo chętnie przypisywanych "typowemu niewidomemu".

15.07.2019 09:29

25 z 61: Monia01

Poza tym, co chyb dość logiczne i oczywiste, im większa i bardziej zróżnicowana grupa, tym lepszy ogląd na daną sytuację.

*** ?? ??
15.07.2019 10:40

26 z 61: pajper

Obiecuję się szerzej wypowiedzieć w tym temacie, ale na razie tylko odnośnie grupy reprezentatywnej.
Elten nie jest dobrym przykładem, fakt, ale na przykład wspominany Typhlos także. Także nie jest nim Facebook.
Typhlos również tworzy bardzo specyficzne środowisko, przynajmniej tak specyficzne, jak Elten.
Jakoś tak jest z nami niewidomymi, że trudno razem nas zebrać. Po prawdzie to bardzo szerokie badanie musiałoby dotknąć Eltena, Facebooka, wypraw do kilku Ośrodków, jednego z drugim koła PZN... Wtedy można mówić o, nazwijmy to, kompletności eksperymentu.

Nie umniejsza to jednak pierwszego wpisu w tym wątku, co jest problemem i obserwowanym w różnych środowiskach niewidomych, także wśród osób, które na Eltenie się nie pojawiły.
#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
15.07.2019 10:43

27 z 61: Monia01

Dawidzie, jeśli chodzi o grupę reprezentatywną, zgadzam się w stu procentach. :)

*** ?? ??
15.07.2019 10:51

28 z 61: Zuzler

Choć chyba najbardziej reprezentatywny wydaje się facebook. Grupy tam mają nawet ponad 2000 członków, są to bardzo różne osoby, a facebook jako taki jest dostępny dla każdego, kto tylko potrafi się posługiwać internetem.

15.07.2019 10:53

29 z 61: pajper

Oj się nie zogdzę, Zuzler. To znaczy, najbardziej może i jest, ale wciąż do reprezentatywności daleko.
Tylko ułamek Eltenowiczów do tych grup należy, prócz wszystkiego. Ja należę a nie śledzę.
A te 2000 kształtują w dużej ilości osoby niedowidzące albo tylko zainteresowane.

To znaczy, tak, na pewno FB szerzej pokaże problem, niż Elten czy Typhlos, ale to wciąż nie jest to.
#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
15.07.2019 11:10

30 z 61: Zuzler

Jednym słowem, ciężko znaleźć miejsce, w którym wszyscy by się znajdowali i dali poobserwować. Jak to ludzie

15.07.2019 11:12

31 z 61: tomecki

Nie ma takiego miejsca. Pisaliśmy obaj z Pajperem, że jeśli chciałoby się przebadać w miarę reprezentatywną część, trzeba być wszędzie i nie ma inaczej. FB też tworzy specyficzną grupę więc też średnio. Tak w ogóle jest jeszcze ileś osób hm... niezrzeszonych i tu będzie najtrudniej dojść.

15.07.2019 12:59

32 z 61: gadaczka

Wróćmy do tematu wątku o rozwoju osób niewidomych, o ich braku doświadczenia w wielu sytuacjach.
Dziękuję użytkownikom portalu Elten Link za możliwość obserwowania środowiska niewidomych. Stanowiło to dla mnie etap wstępny do pracy z niewidomymi na żywo.
15.07.2019 13:00

33 z 61: pajper

No to kilka refleksji z mojej strony...

Problem jest bardzo złożony i nakłada się na niego wiele, bardzo wiele aspektów. Chyba przede wszystkim doszukiwałbym się problemów jednak nie w rodzicach, nie w szkołach, a w bezkrytyczności wobec niewidomych.
Nie chcę umniejszać wagi innych czynników, ale zobaczcie.

Kasia jest uczennicą pierwszej klasy liceum w jakimś miasteczku, powiedzmy, w Bydgoszczy. Postanowiła, że zacznie pisać wiersze.
Przedstawiła nauczycielce polskiego swoje dzieła. Ta przeczytała je, potem usiadła z Kasią, wyjaśniła, co jest dobrze, co źle; co poprawić, co zostawić.
W ciągu kilku lat Kasia wyrobiła swój styl, zasłynęła w mniejszym lub większym kręgu jako poetka.

Gdyby jednak Kasia była niewidoma, zwłaszcza uczennicą ośrodka, od razu by ją zaczęto chwalić, bo to niewidoma, a pisze wiersze. Polonistka nie wskazałaby błędów, przeciwnie, zaczęłaby wielką promocję tej twórczości, Kasia stałaby się szkolną gwiazdą.
I w ten sposób żyłaby w przekonaniu, że już jest doskonałą poetką.


To był tylko przykład oczywiście. Sprawa jest dużo szersza, niż tylko szkoła, tylko pasje. Ludzie boją się niewidomych skrytykować, bo są już taaacy biedni.
I w efekcie dochodzi do sytuacji, że ktoś ma piątkę z matematyki w liceum, a nie zdaje z niej matury, potem jest chwalony w szkole za śpiew, a na scenie nie daje sobie rady.

I problem ten wychodzi dalej, niż tylko umiejętności czy inne talenty, a przenika do życia.


Do tego dodać należy mniejsze aktywności fizyczne, chodzenie do znajomych, po mieście, bo nawet doskonale zrehabilitowana osoba z białą laską nigdy nie będzie tak swobodnie szukać nowych miejsc, jak jej widzący rówieśnik.

Osoby widzące trudniej integrują się z niewidomymi, zawsze na nich inaczej patrzą, często zapominają, mamy więc potencjalnie mniejsze kontakty społeczne, a przynajmniej trudniejsze.


No i jest jeszcze jeden problem. Nad niewidomymi świat się lituje.
Jak osoba widząca nie pracuje, nie ma zajęcia w życiu, to uważana jest (słusznie bądź nie) za nieporadną. Nie założy raczej rodziny, będzie wytykana. Słowem, zmusi się ją, by zaczęła robić cokolwiek, nawet kopać przysłowiowe rowy.
Jak niewidomy pracy nie znajdzie, to ze wzystkich stron będzie klepany po plecach, pocieszany, a świat wyzywany od niedostępnego, nieprzystosowanego.
#StandWithUkraine Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
15.07.2019 13:14

34 z 61: sanklip

Zlaskowacenie,
podoba mi się to określenie,
kupuję to ':D

Ale samo zjawisko jest przykre,
znam kilka osób ze "zlaskowaceniem".

Na szczęście,
zlaskowacenie bywa uleczalne.

Jeśli chodzi o doświadczenia i integrację ze znajomymi,
fakt - jest ona mniejsza,
ale nie zawsze.
Z resztą,
czy nie jest trochę tak,
że widzący,
zdrowi też mają swoje dziwne zachowania,
są mniej lub bardziej zaradni itd?
Tylko o widzącym,
który np.
nie umie gotować w wieku lat20 powiemy
"no tak, leniwy, albo mu się nie chce",
a na niewidomego w tej samej sytuacji
"No tak, biedny niewidomy, nawet gotować nie może".

Na widzącego,
który siedząc na krześle macha nogą/pstryka palcami powiemy,
że się denerwuje,
albo tiki ma, a gdy to samo zrobi kret,
uznamy to za blindyzmy i za wszelką cenę będziemy z tym walczyć?
Sygnatura: Cis najzieleńszy jest zimą; ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie. Heilung - "Norupo".
15.07.2019 13:18

35 z 61: mikolajholysz

Moim zdaniem całą sprawę należy zacząć od tego, że niewidomy istotnie ma w życiu trudniej. Od, będąc już na etapie niemowlęcym nie zobaczy, jak widzący chodzi, więc zajmie mu to więcej czasu. Wiem, że u mnie dokładnie tak było mimo, że mówić zacząłem znacznie, znacznie wcześniej. O tym, że rozwój na tym etapie w przypadku niewidomych jest utrudniony pisal Tomecki wcześniej, a nie przychodzi mi do głowy inny czynnik, który mógłby to powodować. To też jest przyczyną trudności na późniejszym etapie, od, brak możliwości zauważenia przechodzącego obok kolegi/koleżanki, podejścia do losowej, podobającej się osoby, względnie zaobserwowania, z kim się zadaje, jest wolna czy zajęta itp. Teraz i tak jest z tym lepiej, bo można się zgadać przez internet, poumawiać w konkretnym miejscu o konkretnej godzinie i tak dalej, ale np. w moim przypadku to nadal jest ogromna bariera. Nie zwracanie uwagi na mimikę twarzy, nie naśladowanie jej samodzielnie i tak dalej też generuje swoje problemy. Dodajmy do tego, że niewidomy nie może brać udziału w dużej ilości zabaw, w które bawią się widzące dzieci oraz aktywności, w których uczestniczą, lub jest to znacznie utrudnione. Mam tu na myśli wszystko, od gonita i piłki nożnej, przez oglądanie najpierw bajek, potem filmów, po gry komputerowe, oglądanie śmiesznych filmików na Youtubie i wysyłanie sobie śmiesznych memów z kotkami. Dla osób do lat powiedzmy dwódziestu paru to aktywności dość ważne, a niewidomy jest z tego wykluczony. To wszystko sprawia, że człowiekowi trudniej nawiązać kontakty z innymi na odpowiednio wczesnym etapie, a to zaś powoduje pewną... niedojrzałość emocjonalną, która utrudnia sprawy później i tak dalej i tak dalej i tak dalej. Miałem okazję utrzymywać przez pewien czas kontakt z widzącą osobą, która potrafiła bardzo szczerze powiedzieć, co robie źle i to wytknąć. W takich właśnie kwestiach było tego bardzo dużo, więcej, niż bym się po sobie spodziewał. Podejrzewam, że większość niewidomych ma takie problemy, z których zdaje sobie sprawę bardziej lub mniej. Potrzebna jest taka osoba, a jest ich bardzo, bardzo niewiele, żeby im to w pełni uświadomić. Inni niewidomi są w tej samej sytuacji, dla tego wychodzi ze znajomościami tak a nie inaczej. Oczywiście ośrodki specjalne tylko to potęgują, ale człowiek po zwykłej szkole też na to cierpi.

Drugą kwestią jest brak możliwości naśladowania widzących. To wychodzi przy umiejętnościach wszelkiego rodzaju, od orientacji przestrzennej, przez gotowanie, po samoobsługę szeroko pojętą. Przeciętny widzący w wieku lat dwódziestu umie to najczęściej tylko dla tego, że w młodości widział, jak robili to jego rodzice i jest w stanie odtworzyć ich kroki. Nauczenie się tych czynności nie sprawi mu większego problemu, ogólnie wie, jak to robić, potrzebne mu są tylko szczeguły, które ktoś musi mu wyjaśnić, np. jak długo coś gotować, kiedy przewrócić na drugą stronę itd. Wielu innych nawyków, np. zauważania brudu i sprzątania go, odpowiedniego wychwytywania emocji na twarzy i naśladowania innych w tej kwestii niewidomy też nie zdobędzie. Przy orientacji przestrzennej wychodzi jeszcze jedna kwestia, mianowicie widzący nie nauczy, nawet jak by chciał. O ile większość czynności związanych z samoobsługą wykonujemy w miarę podobnie, o tyle naukę chodzenia z laską powinien przeprowadzać ktoś wykwalifikowany, przynajmniej na pewnym etapie.

Ważnym problemem jest także postrzeganie samej ślepoty, zarówno przez widzących, jak i przez samych niewidomych. Przez większość osób, ślepota jest swego rodzaju stylem życia, od którego zależy wszystko inne. To, gdzie chodzimy do szkoły, to, gdzie pracujemy, to, z kim utrzymujemy kontakty i tak dalej. Po obu stronach, niewidomi są uważani za innych. Wśród widzących istnieje obawa, że jak to takiego niewidomego przyjmę do pracy, będę utrzymywał z nim kontakt, wejdę z nim w związek i tak dalej. Wśród niewidomych zaś jest to uważane za normalne, a my sami uważamy się za innych. Dopiero organizacje takie, jak NFB, które jest, powiedzmy, amerykańskim odpowiednimiem naszego PZN, promują inny sposób myślenia. Ślepota powinna być cechą, może i dla nas ważną, ale zdecydowanie nas nie określającą. Tak, jak wyznawanie islamu, bycie homoseksualistą, wegetarianinem, polakiem, kibicem Wisły Kraków czy astmatykiem może być dla człowieka ważne, znaczyć coś w jego życiu, wpływać na jego decyzje i sposób życia, kontakty i tak dalej, tak te cechy najczęściej nie określają całego życia człowieka. Poza tym, że pewien pan x jest gejem, jest także hydraulikiem, mieszkańcem Kielc, ojcem dwójki dzieci i lubi łowić ryby. Każda z tych cech sprawia, że pan x podejmuje jakieś konkretne wybory, ale nic nie jest podporządkowane jednej z nich. W przypadku ślepoty jednak, całe życie podporządkowuje się temu właśnie, a na nic inneo często nie ma miejsca i to właśnie musi się zmienić.
w związku z przesiadką na Maca, prawie mnie tutaj nie ma. Inne sposoby kontaktu w wizytówce.
15.07.2019 14:40

36 z 61: jamajka

@Tomecki napisał fajnie, więc się do tego odniosę. Co do wolniejszego rozwoju dzieci niewidomych. Ja wiem, że nie powinnam się mądrzyć. Ja wiem, że jeśli potwierdzają to badania itd., to pewnie mądrzejsi ode mnie to sprawdzili. Ale ja ciągle i nieustająco mam wrażenie, że to jest do przeskoczenia. Bo słuchajcie, będąc rodzicem i dziecie do lekarza pierwszy raz i pierwsze, co słyszycie, to: wasze dziecko się będzie wolniej rozwijać. I co? Staracie siętak samo? Upieracie się, że nie, ja go wszystkiego postaram sięnauczyć? Jasne, znajdąsiętacy, co napiszą, że oczywiście, że jakżeby nie. No to super, ale większość ludzi, przerażonych tym, co się właśnie wydarzyło, przyjmą za normę, że ich dziecko nie będzie dobrze mówić, robić ćwiczeń różnych, a o samodzielności to już w ogóle nie wspominam. Przerażają mnie pposty na facebookowych grupach rodziców niewidomych, gdzie ktoś pisze o dziecku, tylko niewidomym, bez sprzężeń, że ma te pięć, sześć lat, i jak go nauczyć dobrze... no nie wiem co, podam przykłąd ubierania się czy układania zabawek w porządku jakimkolwiek, choć uwierzcie mi, mówili o dużo bardziej podstawowych sprawach, łącznie z wykonaniem najprostrzych ćwiczeń, czy wypowiadaniem słów poprawnie. Sorry, ale jak ludzie myślą, że niewidomi nic nie zrobią, to rzeczywiście, niestety, tak będzie. I tu już nie tyle winię tych rodziców, choć też na prawdę można poczytać więcej niż jedną receptę, ale też brak tej edukacji i pomocy w mniejszych, a często i większych, miastach. Jeśli sama poradnia mówi, że dzieciak nie poradzi sobie w normalnej szkole, a tu kurde niespodzianka, całe życie się uczy w normalnej szkole potem, a do tego ma jedną z lepszych średnich, to powiedzcie, jak to w końcu jest? Nie podaję mojego przykłądu, bo przez pierwszy rok życia widziałam, ale potem mój rozwój, o ile wiem, nie zatrzyłam się, a jak moja chrzestna coś tam o mnie opowiadała czy pisała na pedagogicznych studiach, to powiedzieli, że nie możliwe, że dziecko jest niewidome, bo niemożliwe, żeby jakieś tam rzeczy robiło czy rozumiało. Fajna motywacja, nie powiem.
Druga sprawa, to ten ośrodek. Mam wrażenie, tak jak Tomecki, że jest różnica w tym, jak człowiek jest traktowany w domu, bo jednak to do tego domu wraca na weekendy, a już na pewno na święta i wakacje, poza tym kiedyś będzie może tam musiał na dłóżej wrócić i co? Oczywiście, zdarzająsięprzypadki, że ludzie będąc poza domem orientują się, że chyba coś jest z ich domem nie tak i potrafią się od tego odciąć. No ale nie można tego oczekiwać od siedmiolatków. Więc się zgadzam, że często to ma bardzo duży wpływ. Ja się nie spotkałam raczej z czymśtakim, jak ty Tomecki, że ktoś nie ogarniał, że cośmogę rozumieć, no ale wiem, że jest to możliwe, zwłaszcza wcześniej chodziłęś do Lasek niż np. ja. Ja poziomu niżeszego akurat u nas nie widziałam, zwłaszcza, jak przychodzili nagle ludzie z masówek i wiedzieli mniej, no ale z drugiej strony wiadomo, wychowawcy przejmują część odpowiedzialności, to słabo działa na ludzi morale, że tak powiem.
Co do robienia studiów i pracy, to największy problem jest z tym, że często trudno ocenić, kto jest leniwy, bo jest nie zmotywowany, kto jest leniwy, bo jest leniwy, kto nie jest leniwy, a po prostu nie chce studiować, a są tacy ludzie, co po prostu mająinny pomysł, itd. Znam ludzi, którzy idą na masaż, bo nie mają innego pomysłu i dużo jest niewidomych masażystów, a znam takich, co idą, bo lubią serio to robić. I co? Jak to odróżnić? To teżjest spory problem w środowisku.
Co do pochwał, rzeczywiście, często przesadzają, albo w jedną albo w drugą. ALbo, że nie możesz na pewno czegoś robić, bo jak to tak, niewidomy to robi? A z drugiej strony inni, co pochwalą cięza zaranie "wlazł kotek" w wieku lat piętnastu, albo będą pchaćdo czegoś, czego rzeczywiście niewidomy po prostu nie zrobi, no ale przecież on / ona ma takie marzenie.

--Cytat (tomecki):
Problem to jest w ogóle na taaaką dużą pracę, bo tu jest chyba całą masa rzeczy, które trzebaby poruszyć, a i tak temat do końca nie będzie wyczerpany. Z tego, co czytałem w necie to juz w niemowlęctwie statystycznie niewidome dzieci rozwijają się wolniej. Potwierdzają to pracownicy jednej z warszawskich instytucji zajmującej się dziećmi niewidomymi. Druga rzecz i tu mam największy ból dupy to rodzice. To jest absolutnie najważniejsze jeśli chodzi o wychowanie niewidomych! Nawet jeśli dziecko jest oddane do ośrodka to moim zdaniem rola rodziców jest nie do przecenienia, co można zauważyć obserwując rozwój w tychże ośrodkach osoby z domó, w których ślepotę uważa się za kalectwo ostateczne oraz takie, których rodzice faktycznie wspierają. To oczywiście nie jedyny czynnik, ale wydaje mi się on super istotny w tym całym interesie. Niestety mało kto faktycznie zdaje sobie w pełni sprawę z tego, jakie de facto ograniczenia powoduje ślepota, a co jest wzięte z sufitu. W dodatku, nie wiem jak w innych szkołąch, ale będąc w Laskach i chwilę na Tynieckiej w Krakowie obserwowałem niższy poziom przekazywanej wiedzy w niektórych dziedzinach, a także zbyt duże poczucie odpowiedzialności przez wychowawców w stosnku do dzieci. Szczególnie jaskrawym tego przykładem jest opisywana kilkukrotnie na forum przeze mnie sytuacja, w której młoda pani wychowawczyni nie chciała przefzytać mi zawartości ekranu pewnego urządzenia, gdyż nie była w stanie wytłumaczyć mi, co to oznacza. Innymi słowy nie przyjmowała do wiadomości faktu, że rozumiem coś, o czym ona nie ma zielonego pojęcia i usilnie kierowała mnie do osoby, która w jej mniemaniu mogła mi pomóc, tj. wytłumaczyć, o co tu chodzi. Przypominam, że była to podobno wykwalifikowana osoba, która miała uczyć niewidome dzieci m.in. niezależności w dorosłym życiu.
Takich rzeczy, chociaż może nie aż tak hardcorowych jest wiele i to wszystko ma raczej negatywny wpływ na życiową postawę wielu osób.
Na temat osób, które były wychowywane przez rodziców mogę jedynie przytoczyć pewną wypowiedź, która wg mnie doskonale oddaje sytuację. Osoby takie są z reguły albo znacznie lepiej albo znacznie gorzej zintegrowane ze społeczeństwem. Podejrzewam, że dzieje się tak z powodu jeszcze większego wpływu rodzicó, którzy, jak wcześniej wspomniałem, mogą albo dopingować albo hamować rozwój niepełnosprawnych dzieci, w zależności od poglądów na temat "czy niewidomy może się do czegoś nadawać". Tu niestety brakuje w Polsce jakiegokolwiek programu wsparcia dla rodziców. W największych miastach są oczywiście instytucje, które się tym zajmują, ale nie ma nic o zasięgu ogólnopolskim, przy najmniej o ile wiem, a niestety większość ludzi, któzy się zajmują ogólnie niepełnosprawnymi szkoleni są albo do działań z dziećmi z niepełnosprawnością ruchową albo intelektualną.
Wg mnie cała reszta to już konsekwencje, bo jeśli ktoś zdemotywowany przez rodziców, bo nie dostali odpowiedniego wsparcia poszedł do ośrodka, gdzie nauczyli go tego, co podstawówka plus podstaw ogólnego ogarnięcia typu przygotowanie jakiego takiego śniadania, jakaś orietacja, jednak wszystko to najczęściej w izolacji od widzących, kończy się szkoła, gdzie wszystko było pod nos dostarczone i.... coś trzeba kombinować. Albo studia, bo to w sumie też nauka, a niewidomych studentó było trocha więc jakoś damy radę albo studium dla niewidomych, jakiekolwiek, byle nie mówić, że siedzę w domu cały dzień dłubiąc w nosie. W końcu kres nauki, mam papier, że jestem wykwalifikowanym tyfloinformatykiem albo realizatorem dźwięku i... No właśnie, co? Do tej pory jakoś się wszystko samo kręciło, bo w każdej szkole mówili co robić, w domu też w zasadzie każdy wydawał polecenia, a przy najmniej sugestie więc tak w sumie to nie trzeba było myśleć. Co teraz? Ano, teraz idzie się do fundacji od dawania pracy niewidomym, bo tam i doradziec zawodowy, jakieś staze, można się podpiąć jako np. analityk internetowy względnie telemarketer, bo niby co innego robić? i tak życie mija od jednej fundacji do drugiej, z projektu do projektu, byle ktoś mówił co i jak robić, a zawsze się taki znajdzie, bo przecież jest tyyle kasy do wydania z PFRON, można zrobić projekt, przecież tylu niewidomych bezrobotnych w narodzie...
Jesteśmy przyzwyczajeni do brania odpowiedzialności za nas. Do tego, że wystarczy pójść w kilka miejsc i jakoś to będzie. Mało kto nauczy brać sprawy we własne ręce. Powie: "chłopie / babo, to twoje życie! nikt za ciebie go nie przeżyje. Weź się w garść, pomyśl co chcesz osiągnąć, podziel sobie na małe kroczki i do roboty!" a jeśli nawet to kiedy? Najczęściej wtedy, gdy jest już baaardzo późno, bo nawyki, przyzwyczajenia i ogólny pogląd na wszystko już ustalony i jak tu samemu cokolwiek, gdy do tej pory zawsze znalazł się jakiś wójek dobra rada?
Zdrowymi nikt się nie przejmuje. Nie masz pracy? twój problem. Źle się uczysz? no to załatw se korki i daj mi spokój. Masz jakiś problem, sorry, nie do mnie. Jadzia radziła Radziowi, radź se sam. W takiej sytuacji umiejętności samodzielnego myślenia jakby rosną.
Osobną sprawą są te nieszczęsne pochwały. Jak na tym się można pięknie przejechać! "jak ty ślicznie śpiewasz / grasz / lepisz z plasteliny!" tylko nikt nie mówi, przy najmniej głośno "oczywiście jak na niewidomego" no i to może zmiażdżyć, bo potem wychodzi taki z poczuciem, że wystarczy usta otworzyć i świat do stóp padnie i co? i okazuje się, że cóż, śpiewać to on śpiewa, miłe to, ale sory, z czym do ludzi. To znaczy owszem, miło się tego słucha, ale tu mam dopiero gwiazdę i to bez żadnych dziwnych problemów, z któymi cholera wie co zrobić, a o tobie hm... lokalna gazeta może napisać, albo zaśpiewasz na dniach cebuli w Zadupiu Wielkim, a w ogóle to załóż se jutiuba i wzruszaj serca, bo do tego się nadajesz. Aha, jeszcze są festiwale dla niewidomych. Tam też se pośpiewasz, może coś i wygrasz, kasę zarobisz, będą cię chwalili jak dawniej i będziesz mieć poczucie, że świetnie ci idzie, a rzeczywistość... a niech se płynie. Ci wokół się nie znają. Nie doceniają. To w ogóle dziwaki ci widzący są.

--Koniec cytatu
rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
15.07.2019 19:44

37 z 61: cinkciarzpl

Papierek, miki, i częściowo tomecki. Lajk, zresztą kiedyś wypowiadałem się w podobnym tonie więc szkoda strzępić klawiaturę.
____________Panu się zdaje, że życie polega na tym, żeby dorosnąć. Co? Być dorosłym; zdać egzamin; zadośćuczynić normom. A co to jest norma? Czy pan, jako psychiatra może mi odpowiedzieć? Co to jest norma? Nie może pan, bo to jest g**no.
15.07.2019 21:01

38 z 61: misiek

Według mnie, to że nie widzimy niema wpływu na rozwój osobisty. Z nami jest tak jak ze wszystkimi innymi: są w śród nas ludzie normalni i tacy z różnymi schorzeniami, którzy będą wolniej się rozwijać, lub rozwiną się tylko do pewnego stopnia i w wieku 60 lat będą dalej mieć rozum dziesięciolatka. Mówię o rozwoju psychicznym.
Po co na świecie są białe koty? Po to, by czarni też mogli mieć pecha.
16.07.2019 00:07

39 z 61: mikolajholysz

jakieś argumenty, dowody, badania? My z Tomeckim rozpisaliśmy się na parenascie/paredziesiąt zdań, każdy z nieco innej perspektywy, ale jakoś stanowisko zostało uargumentowane. W twoim poście zdania są dokładnie 3 i zamykają się na, niczym nie popartym, stwierdzeniu faktu.
w związku z przesiadką na Maca, prawie mnie tutaj nie ma. Inne sposoby kontaktu w wizytówce.
16.07.2019 00:13

40 z 61: balteam

No nie no ma właśnie wpływ, jak każda niepełnosprawność, ale nie znaczy to, że jesteśmy gorsi czy coś, po prostu mamy różne ograniczenia i aby je pokonać więcej czasu nam to trochęzajmuje.
Nie widzisz i już masz większy problem aby znaleźć kogoś do pogadania, bo jak ktoś tam pisał, nie zauważysz, że akurat on ciebie mija i się nie odezwiesz. Sporo takich rzeczy możnawymieniać.

Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
16.07.2019 00:15

Wróć do listy wątków

2 z 4

Poprzednia
Następna

Nawigacja


Copyright (©) 2014-2024, Dawid Pieper